Curry w dwóch odsłonach

Lubicie ostre potrawy? Ja uwielbiam! Zresztą nie tylko ja 🙂 Wszyscy w domu jadamy raczej ostre dania …. no może z wyjątkiem Zuzki ale ona już powoli też próbuje.

Czasami wydaje mi się, że mamy z  M dość mocno przesunięty próg ostrości bo potrawy z jedną papryczką w menu wielu restauracji, w ogóle nie robią na nas wrażenia.  Coraz rzadziej zdarza nam się jeść coś, co wywołuje w ustach prawdziwy ogień. Do potraw, które przygotowujemy w domu, dodajemy coraz więcej spicy przypraw i nasi goście chyba się przyzwyczaili, że u nas to na ostro.

Ostatnio wielki come back w naszej kuchni zaliczyło stare, dobre curry. Klasyczne, tajskie danie z kurczakiem, które można przygotować w wersji czerwonej i zielonej.

Czerwona jest zdecydowanie łagodniejsza – chyba, że postanowicie wykorzystać dodatkowe papryczki 🙂 Jednak nawet jeśli to zrobicie, to słodkawy sos i orzechy równoważą nieco ostry smak – jest więc to wersja bezpieczniejsza.  Zielona to ogień. Tutaj musicie się porządnie zastanowić ile pasty użyjecie, bo zielone curry to najostrzejsza wersja tej przyprawy i przesada może boleć.

Ciekawa jestem, która wersja bardziej przypadnie Wam do gustu. Ja, póki co, nie zdradzę Wam, która jest moim faworytem gdyż chciałabym abyście spróbowali obydwu.

To co? Robimy?

WERSJA CZERWONA

pasta Red Curry – możecie ją kupić w marketach lub sklepach Kuchnie Świata (ja używam pasty w torebkach – jest jej mało, akurat na 1-2 gotowania)

gotowy tajski sos słodko kwaśny lub sweet chilli (duża butla – dostępność taka sama jak w przypadku pasty)

1-2 ząbki czosnku

oliwa

500 – 1000 g filetów z piersi kurczaka pokrojonych w kostkę  (ja robię z kilograma)

papryczka chilli – opcjonalnie

paczka orzechów nerkowca

natka pietruszki lub świeża kolendra

Na patelni rozgrzewamy oliwę i dodajemy pastę curry. Energicznie łączymy ją z tłuszczem i pozwalamy jej się zacząć przypalać, po czym dodajemy pokrojony czosnek. Po chwili wrzucamy na patelnię mięso z kurczaka i dokładnie mieszamy. Jeśli chcecie użyć papryczki – to jest odpowiedni moment. Pamiętajcie, że najostrzejszą częścią są pestki więc lepiej je usunąć a samą papryczkę pokroić bardzo drobno.  Mięso smażymy do momentu aż zacznie się rumienić. W międzyczasie na drugiej patelni prażymy orzechy nerkowca. Do kurczaka dodajemy sos z butelki i kiedy zaczyna bulgotać – dorzucamy orzechy. Na koniec posypujemy wszystko natką lub kolendrą – my ją lubimy więc używamy solidnej porcji. Wszystko razem mieszamy i gotowe!

Jeśli macie ochotę by danie było bardziej kolorowe lub zawierało więcej warzyw – bardzo dobrze sprawdzi się też tutaj zwykła papryka – czerwona, zielona i żółta. Dodajemy ją kiedy kurczak jest już przysmażony. Fajnie jeśli zachowa sprężystość więc nie może się za długo smażyć.

WERSJA ZIELONA

pasta Green Curry

1-2 ząbki czosnku

oliwa

500 – 1000 g filetów z piersi kurczaka pokrojonych w kostkę

puszka lub dwie gęstego mleka kokosowego

mrożony groszek – opcjonalnie

natka pietruszki lub świeża kolendra

Tutaj analogicznie – na patelni rozgrzewamy oliwę, do której dodajemy pastę curry. UWAGA!!! Wystarczy łyżka tej pasty – jeśli dodacie całą torebkę, danie będzie naprawdę ostre!!!!! Przypalamy odrobinę, po czym dodajemy kurczaka. Smażymy do momentu, aż mięso zacznie się rumienić i dolewamy mleko kokosowe. Mieszamy dokładnie – im więcej dodaliście pasty – tym bardziej zielony kolor będzie miał sos. Na koniec wsypujemy mrożony groszek i pozwalamy mu się zagotować. Jeszcze natka 🙂 Mniam!

VOILA 🙂

Być może dziwi Was fakt, że nie używam żadnych przypraw do przygotowania tych dań. Wynika to z bardzo prostej przyczyny – pasta curry jest tak wyrazista, że nie potrzeba tutaj żadnych dodatkowych smaków. Możecie dosypać na koniec świeżo zmielonego pieprzu, ale tak naprawdę nie jest to wcale potrzebne.

Zarówno czerwona, jak i zielona wersja, idealnie komponuje się z ryżem.

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz