Social Aj law JU

Każdy kto prowadzi konto na facebooku czy instagramie wie mniej więcej jak te kanały funkcjonują oraz do czego służą.

Internetowy ekshibicjonizm …. nie oceniam bo sama uprawiam – ochoczo pokazuję światu moje jestestwo i utrzymuję kontakty ze znajomymi. A z racji blogowania – tak naprawdę także z nieznajomymi. Z czego w większości przypadków bardzo się cieszę bo piszecie do mnie, dodając mi odwagi do blogowania i dzielenia się z Wami moimi przemyśleniami.

Lubię dostawać od Was wiadomości. Nie zawsze odpisuję od razu ale staram się podjąć dialog, z którego czerpię garściami dobrą energię.

Jednak …..no właśnie – jednak 🙂

Okazuje się, że facebookowa strona czy profil na insta jest dla wielu osób idealnym miejscem na ….. podryw!!!

Tak Kochani – dokładnie tak 🙂

Ileż ja już dostałam niemoralnych propozycji. Ile razy w nocy ktoś próbował usilnie połączyć się ze mną przez insta czy messengera. Ile dostałam zdjęć – bynajmniej nie twarzy! I ilu wiadomości w ogóle nie otworzyłam bo bałam się co może zawierać załączony filmik …..

Ostatnio otrzymałam nawet propozycję sponsorską – niestety nie od firmy 🙂 Pewien anonimowy Pan zapytał czy nie chciałabym pieniążków na wyjazdy i nowe buciki. Dlaczego? Bo kocha piękno …… przyznam szczerze, że mnie porządnie zatkało!  Pomijam już oczywiście kompletnie wiadomości w stylu „ale Ty jesteś seksi, masz ładną dupcię, jesteś Aniołem” i takie tam …..

Powiecie  – sama się prosisz – świecisz brzuchem i pokazujesz foty w kostiumie.  Tylko czy to naprawdę sprawia, że ktoś po drugiej stronie ma mnie traktować jak kawałek mięsa?  Tym bardziej, że równie chętnie pokazuję zdjęcia z mężem. Dużo też o nim pisze i zawsze podkreślam w bio, iż jestem szczęśliwą mamą oraz żoną.

Na początku miałam z tego ubaw! Teraz stało się to naprawdę męczące. Kolejne wiadomości powodują u mnie zażenowanie i skłaniają do przemyśleń – w jaką stronę idą międzyludzkie relacje? 

Pamiętacie jak pisałam o miłości z netu? Opisywałam Wam wtedy portale randkowe i moje poczucie, że są to takie trochę internetowe domy publiczne. Dzisiaj zaczynam mieć wrażenie, że dotyczy to wszystkich socialowych witryn. Okazuje się bowiem, że nawet linkedin jest dobry by próbować nawiązywać „romantyczne” znajomości. A facebook i instagram to w zasadzie klasyka gatunku. Tym bardziej, że oznaczając się w danym miejscu dajemy znak – JESTEM. Tylko czy to znaczy, iż jestem i czekam na dziesiątki zboczonych zdjęć czy niewybrednych tekstów?

Oczywiście w pewnym momencie uogólniłam. Stwierdziłam kiedyś na jakimś towarzyskim spotkaniu, że faceci są beznadziejni bo wysyłają takie pierdoły. No i kochani zdziwiłam się straszliwie bo usłyszałam od znajomego „a czy Ty myślisz, że Kobiety są inne?”. Zresztą nie tylko usłyszałam bo owy kolega pokazał mi swoją instagramową skrzynkę odbiorczą.  Wierzcie mi …… lepsze nie jesteśmy!

I tu nasuwa mi się natrętne pytanie – po co? dlaczego?

W czasach kiedy mamy portale typu sympatia, edarling czy aplikacje takie jak tinder – naprawdę trzeba uskuteczniać żałosne polowanie na dupę (niezależnie od płci tejże) na wszystkich możliwych polach? Przecież chyba łatwiej jednak polować w miejscach, gdzie wszyscy pojawiają się mniej więcej z podobnej potrzeby!  Czy naprawdę da się logicznie wytłumaczyć fakt, że do kobiety zamieszczającej na facebooku zdjęcia z mężem – jakiś facet wysyła zdjęcia swojego przyrodzenia? Przykro mi Panowie … ale to jest zwyczajnie obrzydliwe. Podobnie zresztą jak fakt puszczania wiadomości z wymiarami swoich części intymnych. Hellooooooł – kogo to obchodzi?

Dostępność technologii i rozwój witryn socialowych sprawiła chyba, że zagubiło się w nas jakiś poczucie przyzwoitości i wstydu. Anonimowość dodaje animuszu i czyni akceptowalnymi zachowania, których w rzeczywistym świecie nikt by nie zaaprobował. Bo nie wyobrażam sobie jakoś sytuacji, kiedy na ulicy podchodzi do mnie facet i bez słowa rozpina rozporek prezentując swoje walory. Nie wyobrażam sobie też dziewczyny, która w centrum handlowym postanawia pokazać cycki gościowi, będącemu na zakupach z narzeczoną.

Czy zatem internet nas zepsuł? Czy przesunięcie granic, któremu się w dużej mierze bezmyślnie poddaliśmy – zmierza w dobrym kierunku? Czy w sieci przystoi wszystko i wszystkim?

Chciałabym wierzyć, że jak w każdym przypadku – także i tutaj „wyjątek potwierdza regułę”. Jednak czasami mam wrażenie, że wyjątkiem w dzisiejszych czasach ….. jest zgorszenie sytuacją – a  nie sytuacja sama w sobie.

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz