Czy kochasz swoje ciało?

Zostałam zaproszona na pokaz najnowszej kolekcji Li Parie Lingerie, który odbył się w dniu wczorajszym, w salonie marki w Galerii Mokotów.

Nie wiem kto z Was zna tę bieliznę ale jeśli nie znacie to zdecydowanie poznać powinniście!  Firma założona ponad 20 lat temu przez Jolę Lewicką (którą obserwować możecie często w telewizji) początkowo była multibrandem. Jednak od jakiegoś czasu Jola zaczęła projektować swoje własne linie bielizny i kostiumów kąpielowych.

Mam to niesamowite szczęście znać Jolę osobiście i mogę powiedzieć tyle: kupując od Niej stanik, w gratisie dostajesz poczucie własnej wartości i piękna. Bo Jola kocha to co robi i kocha kobiety – a to sprawia, że projekty, które tworzy – tę pasję i miłość odzwierciedlają w każdej jednej niteczce.

Znacie to uczucie kiedy wchodzicie do sklepu z bielizną wyglądającą olśniewająco na manekinach i modelkach w katalogu – ale na Was już nie? Ja znam. Doskonale znam. Przerobiłam setki przepięknych zestawów: miseczek – sprzedawanych w rozmiarówce A, B i C, majtek, które się wpijały i ani trochę nie przypominały seksownych stringów z plakatów oraz gorsetów, jakby za małych, za ścisłych i do tego średnio wygodnych.Setki staników, które po roku czasu były rozciągnięte i do niczego się nie nadawały. Zawsze dziwiłam się dlaczego – mimo, iż kupiłam sobie stanik w moim rozmiarze – cycki wychodziły mi na plecach 😉

Aż pewnego dnia weszłam do Li Parie.  I nagle okazało się, że 30 letnia baba nie umie wcale zakładać biustonosza a tak poza tym to absolutnie nie nosi miseczki C.

Ale się czułam durnie 😉 Byłam mega zawstydzona, że nie potrafię i zażenowana, że jakaś obca kobieta układa mi piersi w staniku. Ale kiedy już ułożyła ……. od razu zobaczyłam różnicę!

Nagle się okazało, że jestem jakby szczuplejsza. Że biust mam większy, pełniejszy. Że plecy mam nawet płaskie 😉 Byłam w poważnym szoku ale też w totalnym zachwycie.

Nie wiem ile wtedy kupiłam biustonoszy. Wiem, że tego dnia postanowiłam już nigdy przenigdy nie szukać bielizny w sieciówce. I nie szukam! Poważnie 🙂

U Joli jest troszkę drożej więc staników mam mniej. Ale za to wszystkie są idealnie dopasowane i nie wyglądają po paru praniach jak zleżały namiot.  A do tego są seksowne, kolorowe. Są wygodne!!!!

Ale ale! Nie o tym tak naprawdę chciałam napisać!

Jola podczas wczorajszego pokazu opowiadała o tym co robi i dlaczego to kocha. I powiedziała coś, co skłoniło mnie – i chyba każdą kobietę powinno – do przemyśleń.

„Czy kochasz swoje ciało?”

Takie jakie jest. Niedoskonałe. Umięśnione lub nie. Chude. Grubsze. Z cellulitem. Jędrne. Młode. Starsze. TWOJE!

Czy je kochasz? 

Mi się do wczoraj wydawało, że w moim przypadku odpowiedź brzmi po prostu: NIE.

Ale Jola pokazała mi inny tok myślenia! Tok, który każe mi jednak dojść do innej odpowiedzi.

Skoro regularnie ćwiczę, zmuszam się do wyjścia na dwór żeby pobiegać, wstaję o 5.30, wybieram zdrowe – zamiast przetworzonego jedzenia. Skoro staram się pięknie ubrać, smaruję kremami i przyozdabiam biżuterią …… to może jednak kurka kocham? Może doszłam w życiu do takiego momentu, kiedy podświadomie – z własnego wyboru – zaczęłam dbać bardziej i robić więcej. Zaczęłam bo pokochałam!

Zastanówcie się przez chwilkę. Wiele z Was mnie pyta jak to robię, skąd mam energię, czy mam sposoby, żeby się zmusić. I ja do tej pory zawsze Wam odpowiadałam, że to nie jest do końca tak. Nie chce mi się nigdy ……..ale mimo wszystko zawsze robię trening. Nie zmuszam się …… ja po prostu wiem, że trzeba go zrobić. Trzeba ….. bo co? Bo ktoś każe? Bo ktoś kopnie w tyłek? Nie! Trzeba, bo gdzieś w środku we mnie jest świadomość, że ten cały wysiłek jest dobry.

To trochę tak jak z opieką nad dzieckiem. Pomyślcie przez moment. Jak często nie chce Wam się gotować obiadu?  Jak często nie chce się prasować ubranek, zawozić na zajęcia, iść na zebranie? Dlaczego ostatecznie ZAWSZE to robicie? Bo kochacie! Bo wiecie, ze trzeba i to „trzeba” bierze się z serca.

Tak samo jest chyba z własnym ciałem i ze sobą. Siebie stawiamy na szarym końcu jakiejś listy. Siebie nie lubimy. O sobie nie myślimy. Nie umiemy.  Tak nas wychowano i nauczono. W jakimś chorym, społecznym przyzwoleniu kobiet od dawna nikt nie uczy kochać siebie.

Więc nie kochamy.

A powinnyśmy! Jesteśmy wspaniałe, fantastyczne i piękne. Zawsze! W każdej postaci i każdym ciele.  Tylko czasami musimy to z otchłani siebie wydobyć. A kiedy to zrobimy ….. wtedy dzieje się magia. Taka prawdziwa. W życiu, pracy, związku. Spróbujcie kiedyś 😉

A jeśli nie potraficie ….. zawsze możecie się udać do Joli. Ona ma swoje czarodziejskie, stanikowo-majtkowe metody. I pozytywną energię, którą zaraża.

Chcecie trochę?

 

 

Dodaj komentarz