Mam takie dni, że dopada mnie jakaś nostalgia, serce płacze rozedrgane, melancholia czai się w moich oczach (a propos ocząt mych taka mała dygresja: kilka dni temu siedzimy w knajpie w sztuk sześć – trzy piękne Panie no i my „dodatki męskie”, Pan kelner podchodzi i wali do mnie otwartym tekstem „ale ma Pan piękne oczy” ? – nie chcą się oczywiście przyznać, ale ja wiem, że Dziewczęta były zazdrosne ?) i wtedy muszę pobyć kilka chwil sam. Czasami wystarczy, że zaszyję się gdzieś z książką (musi być wtedy smutna, rozpacz musi ściekać z kartek), zdarza się też, że spacer załatwi sprawę.
Ostatnio jednak gdy mnie dopadło, wziąłem kluczyki i postanowiłem zafundować sobie wyprawę do najbardziej klimatycznego miejsca w naszej okolicy…czyli Cala Figuera (przy czym określenie wyprawa to duże słowo, 20 minut nieśpiesznej jazdy z Cala d’Or i jestem na miejscu).
Pogoda była jak na końcówkę maja paskudna (czyli idealna dla mnie w tej sytuacji ), udało mi się zaparkować (w sezonie to jest problem) i mogłem w pełni oddać się użalaniu nad sobą.
Sceneria w Cala Figuera jest pod to zajęcie idealna! Jak tam jest pięknie! Tak sobie wyobrażam Majorkę przed boomem turystycznym!
Ta mała wioska rybacka, położona nad dwoma zatoczkami to taki mały skansen! Mam wrażenie, że zachowała swój uroczy, pierwotny charakter dzięki temu, że nie znajdziemy tam łatwo dostępnej piaszczystej plaży, przy której zaraz wyrosłyby jakieś wielkie hotele? (największy hotel jaki znajdował się w Cala Figuera został „rozebrany” kilkanaście lat temu).
Udałem się na spacer brzegiem zatoczki, wzdłuż której przy samej wodzie stoją domy z….garażami na łodzie i rampami do ich obsługi! Wygląda to nieziemsko, musicie to zobaczyć sami! W całej zatoczce cumują kutry rybackie, jest też na wodzie kilka tradycyjnych dla Balearów łodzi „llaüt”.
Obraz doskonale uzupełniają rozłożone sieci rybackie i „specyficzny” zapach ryb unoszący się w powietrzu?
Całość prezentuje się naprawdę bajkowo i to bez względu na towarzyszącą pogodę!
Oczywiście nie bylibyśmy na Majorce gdyby przy wejściu do zatoki nie znajdowała się wieża strażnicza (źródła podają, że powstała w 1569 roku) Torre d’en Beu chroniąca tę część wybrzeża przed piratami.
Po takim spacerze od razu zrobiło mi się lepiej na duszy i postanowiłem coś zjeść, padło na jedną z knajpek tuż przy porcie, ale to nie był dobry pomysł ☹
Jeśli z kolei Wy zgłodniejecie to proponuję polecaną przez znajomych Restaurante Pura Vida Mallorca (poza niezłym papu knajpa ma do zaoferowania spektakularny widok)
lub skuście się na konsumpcję w budynku starego kościoła (sic!) Restaurant La Petite Iglesia (jedzenie doskonałe).
Dla nas Cala Figuera to obowiązkowy punkt do odwiedzenia w trakcie bytności na Wyspie!