No dobra …….. klamka zapadła. Znaczy – zapadła już dawno, ale do dnia dzisiejszego była bardziej w sferze planów. Dzisiaj plan wchodzi w fazę realizacji …… dlaczego?
Ano dlatego, że …. od dzisiaj mamy na Majorce gdzie mieszkać 😉
Polecieliśmy w lutym – w sumie spontanicznie. Od paru tygodniu rozglądaliśmy się bowiem za mieszkaniem i w zasadzie każde jedno, które sobie upatrzyliśmy – znikało. W związku z powyższym plan, by sprawą zająć się w kwietniu – musiał zostać drastycznie zmodyfikowany. W końcu nie chcieliśmy mieszkać gdziekolwiek. Chcieliśmy mieszkać w miejscu, które każdego ranka będzie nam pokazywało, że bez względu na wszystko – spełniamy nasze marzenia!
Jakie były kryteria?
O to zapytałam Was nawet ostatnio na facebooku. Nasi ukochani znajomi rzucili kilka pomysłów a propos widoku czy gościnnego pokoju, ale wierzcie mi – wszystko to już wzięliśmy pod uwagę.
ZATEM …..
Nasze wymarzone mieszkanie musiało spełniać takie warunki (kolejność nieprzypadkowa)
- Widok na morze
- Bliskość szkoły!!!!
- Miejsce, gdzie można wyprowadzić psy w okolicy
- Pokój gościnny
- w miarę estetyczny wystrój
Powinno też znajdować się w okolicy Porto Cristo (świetne państwowe gimnazjum), Port de Soller (ukochane miejsce Miśka), Cala d Or – nasza najpierwsza, wymarzona lokalizacja.
Powiecie może – eeech wybrzydzają, Niejeden chciałby zamieszkać gdziekolwiek na Majorce a oni mają takie wymagania.
I owszem – przez chwilkę tez mieliśmy takie myśli ale ostatecznie stwierdziliśmy, że mamy w tym mieszkaniu funkcjonować przez najbliższy rok. Pracować, gotować, spać, prać i robić wszystko to – co każda rodzina robi na co dzień. Mamy swoje przyzwyczajenia, swoje poczucie estetyki – wiemy, że na tydzień moglibyśmy tak naprawdę zamieszkać w każdych warunkach, ale tutaj nie chodzi o tydzień, ani wakacyjną kwaterę.
Wiele osób patrzy na naszą przeprowadzkę jak na fantastyczną przygodę i częściowo tak trochę jest ….. ale pamiętajmy, że dla nas od czerwca Majorka będzie także wyzwaniem. Totalną zmianą otoczenia, oderwaniem od rodziny i przyjaciół, skokiem na głęboką wodę jeśli chodzi o pracę. Nasza historia nie ma na drugim planie majętnych rodziców czy setek tysięcy EUR do wydania na beztroskie życie. Nasza historia zakłada zakasanie rękawów i podjęcie próby życia na własnych warunkach. W klapkach 🙂
Misiek w tym momencie zapytałby Was na pewno, czy oglądaliście taki film z Mathiew McConaughey „Nie wszystko złoto co się świeci”, w którym główny bohater poszukuje skarbów i cały czas popierdziela sobie w klapeczkach oraz krótkich spodenkach 😉 Dla nas ten film to trochę taka inspiracja – tyle, że skarbów szukać nie zamierzamy 😉
Ale wracając do majorkańskiego mieszkania!
W toku przeszukiwania hiszpańskich portali nieruchomości znaleźliśmy jedynie kilkanaście ofert spełniających wszystkie powyższe kryteria. Po kontakcie z agencjami – okazało się, że kilka z nich nie akceptuje wynajmujących ze zwierzętami – w związku z czym zostało nam jedynie kilka opcji. Jadąc na wyspę mieliśmy umówione 3 i czailiśmy się na 4, która uwiodła nas wszystkich ….. ale agencja jakoś nie miała ochoty nawiązać z nami kontaktu.
Ostatecznie żadne z umówionych mieszkań nie będzie nasze ……. w jednym – jedynym, które po odwiedzinach tak poważnie braliśmy pod uwagę – agent obraził się na nas bo śmieliśmy negocjować cenę. Pozostałe po prostu się nie nadawały. Ale wtedy postanowiliśmy oglądać wszystko co się da ……. i stał się w sumie cud 😉
Dlaczego?
A bo ostatecznie dzisiaj okazało się, że zamieszkamy w domu, który sobie poniekąd wyśniliśmy. Będąc na Majorce w październiku dotarliśmy do przecudnej plaży Cala Gran – największej z 11 plaż w rejonie Cala d Or. Spędzając tam dzień patrzyliśmy z zachwytem na domki, położone w zatoce – urocze, białe, z pięknie wyeksponowanymi tarasami i własnymi zejściami do szafirowej wody. Patrzyliśmy i marzyliśmy o tym – jak fantastycznie byłoby jeden z tych domków mieć …. i wiecie co? Dzisiaj to marzenie stało się rzeczywistością!!! A dokładniej – rzeczywistością na kolejny rok. Bo właśnie dzisiaj po wielu perypetiach, negocjacjach i dziesiątkach maili – wynajęliśmy nasz własny kawałek raju przy plaży Cala Gran.
Kawałek raju ….. idealny na nowy początek. Idealny, by odnaleźć spokój i szczęście. By czerpać z Majorki energię całymi garściami i poczuć się tam …… jak w domu! Takim na zawsze.
Bajka !!! Jesteście dowodem na to, ze jeśli się chce, to można ???
Pięknie! 3mam za Was kciuki!! I podziel się z nami pięknymi widokami 🙂