Obiad po majorkańsku!

Czerwiec na Majorce to już zazwyczaj przepiękne lato. Piszę zazwyczaj, bo w ubiegłym roku pamiętam nasze pierwsze dni tutaj, kiedy rozmawiałam z Klientami zawinięta w koc a oni narzekali na skwar w Polsce. W tym roku koc mi niepotrzebny! Słońce świeci mocno. jak pada to krótko i intensywnie, albo w nocy. 

Pogoda iście plażowa …. jednak w wyniku koronawirusa na plażach spotkać można ciągle tylko miejscowych. Podobno wczoraj przyleciała do nas grupa ponad 1000 Niemców, ale na razie jeszcze zatoki mamy tylko dla siebie. Tłumów nie ma, a ponieważ większość hoteli i firm ciągle jeszcze się nie otworzyła (i niewiadomo czy w ogóle się otworzy) mamy w tym roku wyjątkową okazję spędzać ciepłe, letnie dni z naszymi miejscowymi znajomymi, którzy zazwyczaj o tej porze roku są zabiegani, zapracowani i jedyne miejsce gdzie możemy ich spotkać to kawiarnia, którą prowadzą albo sklep.

Korzystamy zatem. A to wypad na plażę, a to basen, a to wspólny obiad. Wczoraj u nas, a w zasadzie u mnie bo Maciej od ponad 3 tygodni jest w Polsce.  A że na Dzień Dziecka sprawiłam sobie prezent w postaci pięknych lawendowych żeliwnych garnków …… bardzo chciałam je przetestować i w końcu przygotować w nich coś fajnego, na co przepisem mogłabym się z Wami podzielić. 

O garnkach żeliwnych myślałam już od bardzo dawna. Mam takie wspomnienie z dzieciństwa jak moja babcia gotowała ryż w wielkim czerwonym garnku, który był bardzo ciężki, a który po zdjęciu z ognia babcia upychała w wersalce między pościelą, żeby ryż „dochodził”. Nasza babcie używały kiedyś właśnie żeliwnych garnków – przede wszystkim dlatego, że innych chyba po prostu nie było. Ale i po co komu inne? Żeliwny garnek jest trwały, doskonale rozprowadza ciepło (a co za tym idzie bardzo długo też to ciepło kumuluje), nie wchłania zapachów potraw, nie przebarwia się i można w nim przygotowywać potrawy bez użycia tłuszczu. Garnek żeliwny cały bardzo mocno się nagrzewa, dlatego pozwala oszczędzać energię i działa troszeczkę na zasadzie pieca – jedzenie przygotowuje się „równomiernie” i jeśli musicie coś długo dusić lub gotować to nie ma lepszego naczynia. No i jeszcze jedna ważna rzecz! Żeliwny garnek możecie spokojnie postawić na grillu czy upiec w nim chleb. I wierzcie mi ….. ten chleb jest po prostu mistrzowski! 

Chcecie przepis?

CHLEB Z ŻELIWNEGO GARNKA

  • 400 g mąki (pszennej albo orkiszowej – typ 750 z czym na Majorce jest problem bo tutaj nie oznacza się mąk) 
  • 1 łyżeczka soli (następnym razem dam więcej!
  • 1 łyżeczka cukru
  • 15 g świeżych drożdży lub 3/4 łyżeczki suchych drożdży instant
  • 300 g chłodnej wody
  • opcjonalnie: 200 g sera lub oliwek lub suszonych pomidorów

Mąke przesiewacie do dużej miski, dodajecie suche składniki i dodatki. Wodę mieszacie z drożdżami i stopniowo wlewacie ją do miski z mąką, mieszając łyżką. Mieszacie do momentu aż ciasto będzie klejące i z grubsza połączone. Przykrywacie i odstawiacie do wyrośnięcia na całą noc (przynajmniej 12 godzin). Rano stolnicę (i ręce) oprószacie mąką i wykładacie ciasto z miski. Składacie boki ciasta do środka tworząc kulę i odstawiacie znowu pod ściereczką (najlepiej zrobić ze ściereczki obsypanej mąką tobołek, w którym ciasto kładziecie łączeniem do dołu) na 1-2 godziny (najlepiej zawinąć ciasto w tobołek na ściereczce. 

NA jakieś pół godziny przed końcem wyrastania nagrzewacie piekarnik do 240-250 stopni i na dole ustawiacie kratkę z żeliwnym garnkiem przykrytym pokrywką. Kiedy piekarnik się nagrzeje wyjmujecie gorący garnek i zdejmujecie pokrywę, po czym OSTROŻNIE zsuwacie swój chlebek ze ściereczki lub przenosicie go do garnka na rękach tak by łączenie było na górze. 

Przykrywacie garnek i pieczecie 30 min, po czym zdejmujecie pokrywkę i pieczecie jeszcze 15-20 min. do czasu aż chlebek się ładnie zarumieni.

Po wyjęciu garnka z piekarnika dajcie Waszemu chlebkowi kilka minut po czym podważcie go silikonową łychą i wyjmijcie na deskę. 

MNIAAAAAMI!

Oryginalny video-przepis znajdziecie TUTAJ.

A jak już macie taki pyszny chleb ……… to koniecznie musicie do niego przygotować mule!

Ja wczoraj wybrałam przepis najprostszy z możliwych, z przepysznym maślano winnym sosikiem, w którym maczaliśmy pieczywo. 

MULE MARINERA

  • 1 kg świeżych muli
  • 3 szalotki albo 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 liść laurowy
  • szklanka białego, wytrawnego wina
  • natka pietruszki (ja lubię duuuuużo)
  • oliwa z oliwek+ masło lub masło klarowane
  • sól (ja dałam pomarańczową z chilli)
  • pieprz

Przepis jest banalny i najgorszą, najbardziej żmudną czynnością jest tutaj zdecydowanie przygotowanie muli. Musicie je dobrze umyć, a wręcz wyszorować!!! Ważne by oczyścić skorupy ze wszystkich zanieczyszczeń i uwaga – nie robicie tego w ciepłej wodzie bo mule się otwierają. Pamiętajcie też, ze jeśli kupujecie świeże mule musicie zwracać uwagę czy są one zamknięte. Mule bowiem nadają się do spożycia tylko przez kilka dni. Te, które są otwarte średnio nadają się do jedzenia. Jeśli traficie na rozchylone mule, uderzcie nimi kilka razy o blat stołu (dosyć mocno ale bez przesady). Jeśli nie zacisną się i dalej pozostaną uchylone, lepiej się z nimi pożegnać. Jeśli natomiast się złożą, znaczy to że można ich użyć.

Kiedy już oczyścicie mule – płuczecie je pod zimną wodą i wstawiacie na chwilę do lodówki (mule lubią chłód, w cieple się uchylają). W dużym garnku rozpuszczacie masło, do którego po rozgrzaniu wrzucacie cebulkę i posiekany czosnek oraz liść laurowy. Jeśli dysponujecie świeżymi ziołami – możecie wrzucić gałązkę tymianku, ale nie jest to konieczne. Posypujecie solą i szklicie, po czym dodajcie wino i chwilę podduszacie. NAstępnie do garnka wrzucacie Wasze mule, zamykacie szczelnie i nie otwieracie przez 5-6 minut. W tym czasie kilka razy energicznie potrząsacie garnkiem na boki oraz do góry, aby wszystkie mule miały możliwość wymieszać się z sosem i otworzyć. Po 5 minutach dodajecie natkę pietruszki i delikatnie mieszacie łyżką.

VOILA!

Pamiętajcie, że mule, które się nie otworzyły nie nadają się do jedzenia!!!

Mule to dobra przystawka (nawet bardzo dobra!) ale moim gościom podałam jeszcze obiad! 

A co przygotować na Majorce na obiad jeśli nie …….

SPAGETTI Z OWOCAMI MORZA W SOSIE POMIDOROWYM

  • makaron spagetti
  • miks owoców morza (mogą być mrożone – pamiętajcie tylko, że mrożone owoce morza po rozmrożeniu znacznie zmniejszają objętość!)
  • puszka pomidorów (dałam dwie)
  • 1 cebula biała
  • 1 łyżeczka ostrej albo słodkiej (jak wolicie) papryki wędzonej – dałam więcej bo uwielbiam
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 1 płaska łyżeczka cukru
  • sól i pieprz do smaku
  • 2-3 ząbki czosnku
  • natka pietruszki

Na patelni z wysokim brzegiem rozgrzewacie oliwę i wrzucacie na nią poszatkowaną cebulę. Dodajecie czosnek i smażycie do momentu, aż cebula się zeszkli (może się nawet zarumienić). Dodajecie pomidory z puszki, cukier i paprykę. Smażycie przez około 8 minut, mieszając od czasu do czasu. Pomidory powinny się same rozpaść. Dodajecie sól i pieprz, a na parę minut przed końcem – owoce morza. Mieszacie i kiedy sos będzie już gotowy – dodajecie makaron ugotowany al dente. 

Na koniec posypujecie wszystko obficie natką i gotowe!

Ja mój obiad po majorkańsku podałam na stół w pięknej lawendowej patelni, która prezentowała się naprawdę zacnie. To jeden z powodów, dla których zresztą wybrałam zestaw XANTEN od cookin.pl – chciałam mieć garnki, w których nie tylko ugotuję ale także podam dania. No i walor praktyczny – rozgrzana patelnia, przykryta pokrywką sprawiła, że danie było naprawdę ciepłe w zasadzie przez całe nasze spotkanie!!! 

Jeśli jesteście ciekawi garnków żeliwnych  – polecam Wam zajrzeć do cookin.pl – mój zestaw znajdziecie TUTAJ .

Ja po miesiącu używania mogę powiedzieć tylko, że to jeden z najfajniejszych naszych zakupów do kuchni – nie mogę tak naprawdę wskazać żadnej wady (no dobrze – może poza wagą tych garnków) bo gotuje się w nich fantastycznie, łatwo się je myje i do tego wyglądają przepięknie. Polecam Wam serdecznie zakup chociaż jednego takiego gara. W końcu w żeliwnych garnkach gotowały nasze babcie …… a chyba dla nikogo nie ma lepszej rekomendacji?

Dodaj komentarz