Pamiętnik z majorkańskiej kwarantanny

Od kilku dni pytacie nas o to jak wygląda sytuacja związana z koronawirusem w Hiszpanii. 

Mówiłam już o tym na Stories ….. ale postanowiliśmy też napisać tekst.

Maciej już nawet napisał 3/4 …… ale jego komputer stwierdził, że też chce mieć #koronaferie i odmówił posłuszeństwa. Nie wiem co w tym tekście było ….. ale na pewno było zabawnie. Bo po pierwsze znacie Maćka …. a po drugie wydaje nam się, że w obecnej sytuacji nikomu nie zaszkodzi odrobina humoru. 

I nie – nie nabijamy się z pandemii (jak mi to już ktoś na facebooku zarzucił) ani nikogo nie chcemy urazić. Po prostu staramy się trzymać dystans ……. bo wierzcie mi – nawet na Majorce – w domu z pięknym widokiem i w ciepełku …… można dostać do głowy ze świadomością, że nie wolno Wam nigdzie wyjść!

Jak to było u nas?

Jeszcze w ubiegły weekend mieliśmy gości – zaplanowanych od kilku miesięcy. Przyjechali nasi znajomi SwimRunnerzy, którzy przygotowywali się u nas do sezonu. Biegali, pływali, pogoda była przepiękna, zjadaliśmy jakieś chore ilości bagietek (oni mogą bo ciągle biegają).

Kiedy wyjeżdżali od nas w ubiegły wtorek – sytuacja była jeszcze w miarę spokojna. W Hiszpanii nikt nie myślał nawet o zamykaniu lotnisk, a my prosto z aeropuerto  (korzystając z okazji, że jesteśmy blisko) pojechaliśmy jeszcze na moment do Palmy zrobić jakieś zakupy. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy kilka dni później okazało się, że tego samego dnia do portu w Palmie przybił wycieczkowiec pełen radosnych Włochów, których w liczbie 3000 sztuk wypuszczono na zwiedzanie Majorki. Żeby była jasność – w tym czasie były już zawieszone połączenia lotnicze z Italią.

Kiedy rozmawiam o tym za znajomymi – nikt nie chce uwierzyć, że coś takiego mogło mieć miejsce, ale ….. jak się tu chwilkę pomieszka to w sumie my nie jesteśmy jakoś mega zszokowani. Przybyli, jak to tak nie pokazać im Katedry?!?!?!?!?!?!? 

Czy ich spotkaliśmy? Raczej nie sądzę, ponieważ nie poruszaliśmy się po miejscach, które ktokolwiek chciałby zwiedzać …… ale wiecie …..

We środę – nasi znajomi w Polsce już zaczęli dawać znaki, że przebąkuje się o przymusowej kwarantannie. Pada decyzja o zamknięciu szkół. U nas był jeszcze wielki luz. Planowaliśmy imprezę z naszym majorkańskim towarzystwem na sobotę, zatem Maciej pojechał do Lidla na zakupy. Zero oznak histerii – pełne półki, papier toaletowy w ilościach hurtowych. Pełen luz, na ulicach mnóstwo ludzi, w kawiarniach wszyscy Hiszpanie komentują pandemię. Do nas zawitał w końcu Miquel – kolejna złota rączka w ekipie właściciela domu. 

Miquel od jakiś trzech tygodni pojawiał się w miarę regularnie. Miał za zadanie udrożnić odpływ na naszym tarasie  co wiązało się ze skuciem 30 płytek, poprawieniem czegoś w środku, i położeniem tych płytek na nowo. Pojawiał się – trzeba mu przyznać – niemal codziennie. Nie wiemy czy słyszał już o naszej polskiej niecierpliwości do ludzi, którzy się umawiają i nie przychodzą …. czy to po prostu taka taktyka na dniówkę. Tak czy siak – wpadał każdego dnia i pracował sumiennie …. jakieś 30 minut max (uwierzcie – nie przesadzam!!!). Nawet jak raz umówił się o 7 rano (robiliśmy zakłady) to przyjechał! Puknął dwa razy w te płytki i pojechał ….. ale był. Widział nawet jak biegałam rano – o czym nie omieszkał wspomnieć Maćkowi w rozmowie.

W ową środę byliśmy już na etapie, gdy stare płytki zostały skute jakiś tydzień wcześniej, a Miquel wpadł ponownie opukać dziurę (może jemu też się podoba nasz widok z tarasu?).

Czwartek…… w Polsce zaczynacie odczuwać braki papieru toaletowego (według statystyk z PanParagon w ubiegłym tygodniu sprzedaż papieru w Lidlu wzrosła o 72%, a w Biedronce o 43%). U nas papier jest. Pogoda cudowna, ludzie na plaży, Zuza kompetnie nie rozumie dlaczego w Polsce dzieciaki znowu mają ferie, a tutaj nic nie wskazuje na to, że takie nastąpią. Siostrzenica Maćka w Żorach podobno nauczyła się już otwierać szampana 😉 

Po południu dociera do nas pierwsze info, że rząd hiszpański zaczyna rozmowy o kwarantannie w szkołach. Jednak w tv szybko obala się tę informację. Zuza prawie płacze ……. A my ciągle jeszcze myślimy, że w sobotę spotkamy się ze znajomymi, z którymi w ciągu ostatnich kilku dni widywaliśmy się przecież na tyle często w różnych konfiguracjach, że jak mieliśmy coś złapać – to złapaliśmy.

Piątek był przełomowy. Po pierwsze zostaliśmy poproszeni o pozostanie w domach. To wywołało oczywiście masowe wycieczki do sklepów. W Lidlu zaczęły tworzyć się kolejki do wejścia, papier zaczął znikać ……. Zuza już wiedziała, że jednak podęto decyzję o zamknięciu szkół – starała się bardzo ukryć swoją radość, ale nie wyszło. Odpowiedzialnie odwołaliśmy sobotnią imprezę. Słońce i prawie 20 stopni na zewnątrz jakoś pozytywnie nastawiało nas do siedzenia w domu. Planowaliśmy na weekend wycieczkę do Pollency, ale już wiedzieliśmy, że raczej nic z tego nie będzie. Miquel koło 14.00 przywiózł nowe płytki i klej …….. jednak na przywiezieniu się skończyło. 

W sobotę zdecydowaliśmy się na drobne uzupełnienie zapasów w Erosku. To był dla nas naprawdę szokujący obrazek. Po pierwsze w sklepie mnóstwo ludzi. Półki  – może nie puste, ale opustoszałe. Ludzie wykupujący makarony, jajka, mięso i ….. papier! To z jednej strony. A z drugiej? Przy wejściu ochroniarz rozdaje foliowe rękawiczki, które wszyscy chętnie biorą i zakładają. Miejscowość mała, ludzie się dobrze znają – co zatem robią po założeniu rękawiczek? Idą się przywitać!!! „Dos besos” obowiązkowe! WTF? Po co zakładali te rękawiczki? 

Do tego oczywiście w knajpach full ludzi, którzy komentują sytuację przy kawie lub piwie.

Miquel przyjechał położyć płytki ……. na samym początku – trzy tygodnie wcześniej – zapytaliśmy go czy te nowe będą takie same i zapierał się, że „Claro”. Tymczasem sami zobaczcie ……. 

W sumie niedzielna decyzja Premiera o areszcie domowym nas jakoś nie zadziwiła. Po tym co widzieliśmy w sobotę wiedzieliśmy już, że Hiszpanów się inaczej powstrzymać nie da. Podobnie jak Włosi – oni po prostu w naturalny sposób lgną do siebie. Kawa rano w kawiarni? To jest naturalna czynność. Tylko zabronienie im tego pod groźbą mandatu mogło ich powstrzymać. Zatem mamy moi drodzy następujący przykaz: mamy siedzieć w domach, z których możemy się ruszać jedynie po zakupy, do lekarza lub apteki (i fryzjera – WTF?) oraz z psami. Powinniśmy opuszczać dom pojedynczo, a złamanie tych nakazów karane będzie mandatem od 500 do 2000 EUR.

To rozporządzenie weszło w życie w niedzielę i w sumie w pierwszym dniu wiele osób zachowywało się tak, jakby go nie widziało. Znajomy pisał nam, że podczas spaceru z psem widział Panie, które przyjechały sobie na tenisa. Patrole policyjne miały ręce pełne roboty – pamiętajcie, że nam nie wolno wychodzić biegać czy spacerować. Dlaczego też na pierwsze mandaty nie musieliśmy długo czekać. Pojawiły się już w niedzielny wieczór.

Patrole rzeczywiście poruszają się po miastach i miasteczkach. Maciek wczoraj został już napomniany, że chodzi z psami bez smyczy. Panowie zapytali go też o zdrowie i czy przypadkiem nie potrzebujemy jakiejś pomocy! 

Zatem siedzimy kochani w domu. Jesteśmy zdrowi, opaleni (niestety od wczoraj pogoda się zepsuła) i trochę przybici faktem, że skończyły nam się fajne seriale na Netflixie. Zuza dołączyła w końcu do grupy klasowej, bo ma pozadawane lekcje, a nie wszyscy mają dostęp do tzw. classroomu. Maciek w niedzielę miał wylecieć do Polski – służbowo, w dosyć ważnych sprawach. Oczywiście nie poleciał i nie wiadomo na razie kiedy polecieć mu się uda. Moje bilety na święta też raczej chyba się nie przydadzą. Niestety już wiemy, że ta sytuacja odbije się na nas zawodowo 🙁

Na Majorce, która w 85% żyje przecież z turystyki – nastroje są naprawdę słabe. Duże hotele już ogłosiły, że nie otworzą się w kwietniu. Dlatego wszyscy tuta mocno kibicujemy akcji #ZmienTerminNieOdwoluj

Ja po powrocie do biegania – musiałam przeprosić się z orbitrekiem. Ponieważ dostałam do testów nowy telefon Motorola Moto g8 Power z opcją zdjęć MAKRO – znalazłam sobie nowe hobby w postaci strzelania fotek orugom, ale nawet one od niedzieli przestały się już pokazywać ….. Wiecie, że one są naprawdę śliczne?

Życzymy Wam kochani zdrówka i cierpliwości. I humoru na ten trudny czas!

Przykładem niech będzie kreatywny mieszkaniec Madrytu 🙂

https://www.facebook.com/jagodawiktoriajulia/videos/10157950758668959/

Jak znacie jakieś dobre seriale na Netflixie, Amazonie lub HBO – dawajcie znać!

Dodaj komentarz