Dzisiaj nie wstałam.
To znaczy wstałam ale dość szybko wróciłam do łóżeczka i przestawiłam budzik na półtorej godziny później. Zaczynam wątpić w zimowe, poranne treningi – jednak aura za oknem nie zachęca do tego by o 5.30 robić cokolwiek.
Niestety to oznacza, że musze przemodelować dzisiejszy dzień. Trening się tak czy siak odbędzie. Skoro nie rano …. to wieczorem. Nie ma zmiłuj 😉
Po co to piszę?
Ano po to, żebyście wiedzieli, że ja nie jestem jakimś mega robotem. Oczywiście! Potrafię się zmobilizować ale też mam dni, kiedy przegrywam. Z sennością, pogodą czy czymkolwiek innym. I w sumie to nie wiem czy przegrywam …… może po prostu odpuszczam?
Pisałam Wam już o odpoczynku. O tym jak bardzo jest ważny dla naszego samopoczucia oraz naszego ciała. W zimie – kiedy za oknem jest byle jak – nasze ciało potrzebuje tego wyluzowania więcej. Dzień jest krótki. Ciagle jesteśmy senni i często także zmęczeni. Nie walczmy z tym – jeśli oczywiście możemy sobie na to pozwolić.
Moje półtorej godziny snu więcej dzisiaj rano – będzie mnie kosztowało wieczór na macie zamiast z rodziną. Ale może zaangażuję ich do wspólnego trenowania? A jak nie zaangażuję to na pewno zrozumieją! W końcu ja też często „rozumiem”.
Reasumując 🙂
Nie żałuję, że sobie pospałam!!!!!
Chociaż i tak jestem już po 4 kawie!