O postanowieniach noworocznych już ostatnio pisałam. Niezależnie od tego czy je robimy czy nie – większość z nas jednak ma potrzebę coś zmienić w nowym roku. Widać to doskonale na facebooku gdzie na kolejnych fitnesowych grupach pojawiają się zdjęcia z siłowni czy maty, z opisem ileż to postujący ma zamiar zrzucić i do kiedy. Na siłowniach nowe twarze …… zazwyczaj pojawiają się na miesiąc lub dwa bo na dłużej nie starcza im zapału.
I o tym dzisiaj!
Jak doskonale wiecie – nie jestem Anną Lewandowską ani Ewą Chodakowską, które przez całe swoje życie związane były ze sportem i promują go teraz dla mas. Jestem 37 letnią kobietą, która do 19 roku życia była grubasem, a do 33 roku życia nie uprawiała żadnego sportu. Żadnego!!!! Nigdy!!!!
Nie zaszła we mnie jakaś dramatyczna przemiana. Nie doznałam jakiegoś nagłego olśnienia i nie poznałam magicznego trenera, który to pokazał mi właściwą drogę. Jestem ciągle ta samą – leniwą dziewczyną, która uwielbia jeść ciastki i leżeć pod kocykiem.
Jedyne co się zmieniło ….. to fakt, że zrozumiałam iż ruszać się muszę.
I za każdym razem kiedy mnie leń dopada to powtarzam sobie dokładnie te słowa: MUSISZ!
Nie dlatego, ze ktoś Ci kazał. Nie dlatego, że się zobowiązałaś.
Musisz, bo – jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało – bez pracy nie ma kołaczy.
Musisz bo masz to szczęście mieć ręce i nogi, które możesz ćwiczyć!
Musisz bo to dla Ciebie dobre! I nie chodzi tu tylko o Twoją sylwetkę.
Chodzi o zdrowie, wytrzymałość, także o charakter.
I tak wiem ……. myślisz sobie teraz: „następna będzie pseudo motywować”.
Trochę pewnie to robię – no trudno 😉 Z drugiej strony ….. nie nakłaniam Cię do niczego złego 😉
Dobrze …… ale jak to zrobić, żeby to MUSISZ działało w praktyce?
Jak to zrobić, żeby się chciało nawet kiedy się bardzo nie chce? A mi się kochani nigdy nie chce!!!! Naprawdę. Mój mąż potwierdzi z jaką zbolałą miną zakładam ciuchy do biegania albo rozkładam matę.
Jednak to robię. W 99% przypadków daję radę. Ale kiedy zdarza się ten dzień, że nie daję ……. to po prostu sobie odpuszczam! Pisałam już o tym – pamiętacie? O tym, że w święta nie ma się co katować, że na wakacjach też bez sensu się umartwiać. Że jak się tak naprawdę bardzo chce zjeść pączka to trzeba go zjeść (oby nie codziennie).
Mamy do przeżycia całe życie …….. niepowodzenia przytrafią się nie raz i nie dwa. Naszą siłą nie jest wcale życie tak by się nie przytrafiały. Naszą siłą jest wyciąganie wniosków i podnoszenie się po porażkach.
Nikt nie jest idealny. I w sumie nie chodzi przecież o to by idealnym być. A trochę w przypadku diet i uprawiania sportów tak siebie sami traktujemy. Zaczynamy dietę, po dwóch tygodniach idziemy na imprezę i po alkoholu dopada nas gastrofaza. W ilu przypadkach jest to ten moment, kiedy dieta się kończy a my katujemy się myślami „znowu nie dałam(em) rady”. Sypie nam się dzień, omijamy trening ……. „znowu nie dałam(em) rady”. Po takim stwierdzeniu zwykle następuje okres postrzegania siebie jako kogoś beznadziejnego i słabego zakończony pocieszaniem w postaci dużej porcji lodów na śniadanie, obiad i kolację.
Znacie to? Na pewno tak. Ja tez to znam bo niejednokrotnie tak to u mnie wyglądało. Nie przyjmowałam do wiadomości, że gastrofaza to potknięcie, po którym trzeba sie zwyczajnie podnieść, otrzepać i iść dalej. Ok. Kolokwialnie rzecz ujmując …. dałam ciała 😉 Nażarłam się jak piękna, różowiutka świnka i mam ciążę spożywczą. Mam dwa wyjścia – mogę się dobić i urodzić (tylko jeszcze przez parę miesięcy podhoduję brzuszek) …… albo następnego dnia znowu zjeść zdrowe, wartościowe śniadanie i zrobić trening.
Ile to juz razy postanawiałaś NOWY ROK – NOWA JA? Ile razy w lutym się okazywało, że owszem – rok może i nowy ale Ty ciągle zeszłoroczna? Mówisz sobie …. nieeee to juz nie ma sensu, już tyle razy próbowałam. A ja Ci mówię, że sens jest zawsze. Daj sobie tylko trochę luzu, trochę czasu i ….. wyznaczaj realne cele.
No właśnie ….. bo kolejną pułapką są jakieś wyimaginowane postanowienia.
Schudnę 15 kilogramów w pół roku, przebiegnę maraton, będę 5 razy w tygodniu chodzić na siłownię.
Oł jes! O ile 15 kilogramów w 6 miesięcy nie jest problemem dla osoby z dużą nadwagą – o tyle dla mnie już jest to cel nieosiągalny (pomijając już fakt, ze durny). Maraton? Jeśli przebiegasz połówkę to pewnie żadna filozofia z jakimś sensownym planem, ale jeśli nigdy nie biegałaś(eś) – słabo to widzę …… 5 razy w tygodniu porządny trening na siłowni? A masz na to czas? Naprawdę – MASZ NA TO CZAS?!?!?!?! Ja nie mam …. really ……. 3 razy w tygodniu to jest mój max! A i to odbywa się kosztem jakiś tam innych rzeczy, które pewnie powinnam zrobić (ale wolę w tym czasie zrobić coś dla siebie!).
Jeśli wyznaczysz sobie chorobliwie ambitne cele …….. wyłożysz się przy pierwszej możliwej okazji. I wrócisz do tego o czym pisałam wcześniej 😉 Czyli lodów …… zajadanych chipsami o smaku zielonej cebulki.
I o ile znam temat gastrofazy i poczucia beznadziejności po przerwaniu diety …. o tyle tego nie rozumiem…… Jak zaczynałam biegać to sobie nie ustawiałam żadnych priorytetów. Ba ….. nawet założenie, ze powinnam 30 minut marszo-biegować sobie odpuściłam. Totalny luz i radość z faktu, że przebiegłam 300 metrów bez zatrzymywania w tempie 7.30 🙂 POWAGA!!!!! Może dlatego wytrwałam w tym bieganiu tyle czasu. Nie spinałam się na żadne zawody, nie narzucałam żadnych progów do pokonania. Biegałam sobie tyle ile mogłam i jakoś samo wchodziło więcej, dalej i szybciej. Frustracja dopadła mnie tak naprawdę dopiero kiedy zobaczyłam, ze moje ciało na to bieganie nie reaguje tak jak bym chciała i poza wydolnością to nie zmienia się już nic. Ale wtedy po prostu popytałam i wrzuciłam treningi siłowe. Dzisiaj biegam już tylko po to by wypracowana wydolność się utrzymała. Ale bez spiny (którą przez pewien czas miałam bo przecież ktoś tam ciagle dużo biega a ja biegam już mało i jak to).
Zatem dwa ważne aspekty: Nie próbuj na siłę być perfekcyjna(y) i wyznacz sobie realne cele.
Wczoraj przecudownie podsumował to nasz znajomy – jeden z najfajniejszych trenerów personalnych, jakich znam -Maks: „sukces przychodzi z konsekwencji a nie z perfekcji!”. I to jest chyba klucz. Staraj się, walcz, próbuj być konsekwentna(y). Upadaj i wstawaj. Odpuszczaj sobie czasami. Masz prawo do zmęczenia, choroby czy lenistwa.
Ważne, żeby próbować pracować nad sobą i dawać z siebie maksimum. Ważne by z tego czerpać radość i żeby postanowienia nie stawały się jakimś horrorem czy przymusem.