Poświateczny brzuchol

Święta, Święta i po świętach 🙂

Minęły szybko prawda? Wam także? Mi straaaasznie!

Teraz już jestem na ostatniej prostej do naszego wyjazdu na ferie zimowe. Zanzibar czeka a ja już przebieram nóżkami. Pamiętacie, że 10 stycznia wybiorę 3 osoby, którym przywiozę z Zanzi drobne upominki?

Ale nie o tym dzisiaj chciałam! Chciałam jeszcze o świętach …. a tak naprawdę o obżarstwie 😉 Bo ja się kochani objadłam … aż wstyd! Myślę, że ostatnie 10 tygodni diety mogłabym uznać za niebyłe. Mogłabym …. ale jednak kiedy wstałam dzisiaj rano to brzuch nadal był twardy …. więc może nie do końca?

Wyglada na to, ze 3 dni świąt jednak nie są w stanie zniszczyć figury budowanej tygodniami.

Pod warunkiem oczywiście, że czwartego dnia wracamy do NORMALNEGO trybu żywieniowego. JA wróciłam dzisiaj. Rodzinie zaserwowałam całą gamę świątecznych przysmaków a sama grzecznie zjadłam jajeczko. W końcu za dwa tygodnie będę paradowała w kostiumie kąpielowym 😉

I o tym dzisiaj chciałam! O tym – jak po świętach nie płakać naokoło, że się przytyło 🙂

Bo się nie przytyło! Zebrała się woda, jesteśmy wzdęci – to całkowicie naturalne. Jeśli przez kolejny tydzień nie będziemy dojadać ciast, pierników i śledzi ….. a zaczniemy z powrotem żywić się rozsądnie – stan wielkiego brzuchola szybko minie. Ale niestety najczęściej dojadamy. Bo zostało. Bo się zmarnuje. Bo pyszne. Świąteczne obżarstwo przeciąga się do tygodnia albo i dwóch ….. i wtedy rzeczywiście tyjemy. Nie chcemy wyrzucać jedzenia do śmietnika więc z własnego ciała robimy śmietnik. Zupełnie niepotrzebnie!!!! Bo przecież zawsze można się podzielić, obdarować! Ja na przykład przepyszny keks zaniosę jutro do pracy. Idealny dodatek do kawy! Niestety już nie dla mnie.

Dzisiaj też zrobię już trening – poniedziałkowy odpuściłam bo nie bardzo miałam warunki. Wczoraj pobiegałam – ale to tylko kardio, które miało za zadanie uspokoić moje sumienie. Ale wieczorem wysyłamy gości do teatru i ja wtedy właśnie rozłożę matę!

A Wy? Poćwiczycie dzisiaj?

 

 

 

Dodaj komentarz