#projektmajorka – w bikini przez (prawie) cały rok?

Wiecie, że na Majorce jest teraz ciągle ponad 20 stopni?  I jest jasno!!!! Do samego wieczora!

Parę tygodni temu patrząc na prognozy pogodowe dla Majorki stwierdziłam, że już za rok będę cieszyć się słońcem i ciepłem w zasadzie przez ponad pół roku. Mało tego …. Przez ponad 6 miesięcy będę chodziła w kostiumie kąpielowym! Bo w końcu plan jest taki by pracować z plaży a jak inaczej niby miałabym być ubrana na plaży? 😉

Uprzytomniłam sobie przy tej okazji, że chyba czas (w wieku 40 lat) rozprawić się skuteczniej niż maszynką ze swoim owłosieniem. Tak tak – do tej pory codziennie rano machałam żyletką!

Oczywiście – próbowałam wosku, plastrów, wizyt u kosmetyczki i elektrycznego depilatora. Niestety jakoś na dłużej nic się u mnie nie przyjęło 🙁 Wosk u kosmetyczki dał efekty na pół wyjazdu do Meksyku …. W związku z czym w drugim tygodniu wakacji rozpaczliwie szukałam maszynki. Depilator uczula mnie niemiłosiernie. Z plastrami więcej zachodu niż to warte.

Ostatecznie ZAWSZE kończy się na Gillette  …… tylko kurde ….. o ile w Polsce mogę sobie w zimę odrobinę poluzować to codzienne golenie o tyle na Majorce to chyba raczej średnio mi wyjdzie. I do tego jeszcze te nieszczęsne okolice bikini …… Wy też tak macie, że od czasu do czasu golenie pachwin kończy się raczej mało seksowną wysypką?

Od pewnego czasu w gabinetach kosmetycznych pojawiła się usługa depilacji laserowej. W sumie chciałam już skorzystać ale dotarło do mnie, że to jest kolejna rzecz, która wymagałaby ode mnie logistyki. Pisałam Wam już kiedyś – przywiązuję się do miejsc 😉 Chodzę na paznokcie od jakiś 8 czy 9 lat do mojej Pani Magdy i dopóki jestem w Polsce to się nie zmieni – a że Pani Magda urzęduje w tej chwili w innej części miasta niż ja – zabiera to trochę czasu.

Czyli co? Wracamy do maszynki? W sumie to już się przyzwyczaiłam do tego porannego rytualnego golenia…… ale czy naprawdę muszę?

W trakcie niedawnej rozmowy z koleżanką padło pytanie – „A próbowałaś tych domowych IPLów? Podobno całkiem skuteczne i mogłabyś to robić w domu”.

Hmmmm ….. kusząca perspektywa! Oczami wyobraźni wręcz zobaczyłam moje gładkie bikini bez czerwonych plamek a perspektywa wydała się na tyle kusząca, że postanowiłam sprawdzić.

I tak oto mam! Babyliss Paris Homelight G947E IPL.

Urządzenie wielkości małej turystycznej suszarki, które ma zmienić wszystkie moje poranki podczas których z zaspanymi oczami zacinam się super bezpieczną golarką.

Na czym to polega?

Babyliss Paris Homelight G947E IPL to domowy depilator, którym usuwamy owłosienie za pomocą technologii kwarcowej. Co to oznacza? Kochane ….. nie mam pojęcia 🙂 W sumie nie interesuje mnie za bardzo jak. Interesuje mnie efekt. A ten –  producent obiecuje całkiem przekonywująco – według badań klinicznych depilator Babyliss niszczy 90% włosów po 8 sesjach.

Zaciekawione? JA także! A jak dołożę do tego jeszcze fakt, że to niszczenie jest bezbolesne i bezpieczne to już w ogóle jestem cała na tak!

Depilator mogę sobie połączyć z appką Homelight Connected, która po pierwsze zawiera spersonalizowane wskazówki a po drugie – zapisuje wszelkie dane moich zabiegów sprzętem – kiedy, ile błysków i takie tam. Appka przypomina też kiedy powinniśmy wykonać kolejną sesję, żeby proces depilacji był jak najbardziej efektywny.

Czy to działa?

Od razu zaznaczę – nigdy nie miałam zabiegu depilacji laserowej w gabinecie kosmetycznym więc tego nie jestem w stanie porównać.  Zresztą prawdę  powiedziawszy nie wiem jaki jest sens porównywania profesjonalnego sprzętu za kilkaset tysięcy – z domowym, małym urządzeniem. Dla mnie przewaga tego drugiego tkwi w zaoszczędzonym czasie! Nie muszę się umawiać, jechać, kombinować ….. robię zabieg w domu, kiedy mam na to czas – np. oglądając z mężem film.

Na razie jestem po jednym zabiegu. Nie bolało (juppppi). W miarę szybko nauczyłam się odpowiednio trzymać głowicę. Sprzęt jest cichutki i wbrew moim obawom – depilacja idzie sprawnie (zastanawiałam się ile czasu będę depilowała nogę takim maleństwem).

Zatem póki co – same plusy. Ale ten najważniejszy test – trwałości zabiegu – dopiero przede mną! Powiem Wam szczerze, że sama jestem mega ciekawa…… pod koniec stycznia urlop w Tajlandii, który być może spędzę już nie zaczynając każdego dnia od golenia 😉

Oby!!!!! Bo wiecie co? Nie lubię tego! I |(o zgrozo) 40 lat zajęło mi, żeby do tego dojść 😉

 

Dodaj komentarz