Kochani Moi,
Dziękuję wszystkim za gratulacje i życzenie w związku z naszą rocznicą powiedzenia sobie „do dwóch razy sztuka, a co tam ”
To miłe bardzo, nawet wzruszające, ale przyznać muszę że liczby, które padają przy tej okazji zatrważają troszkę (Marto mi do dzisiaj się wydawało, że lubiliśmy się w pracy, a teraz Ty mi wyjeżdżasz z „kolejnych 77 życzę”? A co ja takiego Ci zrobiłem? Powtarzałem przecież wielokrotnie, że znikające kanapki z firmowej lodówki to nie ja!).
SIEDEM lat z kimś, kto tak intensywnie przeżywa życie, kimś kto zawsze, bez wyjątku „musi mieć ostatnie słowo” to nie jest tylko kadr z komedii romantycznej jak mogłoby wydawać się komuś kto śledzi nasze relacje…
Zdarza się, iż nasze pożycie przypomina sceny z genialnego „LŚNIENIA”, zerknijcie w wolnej chwili tak od 1:17
jak może wyglądać „różnica zdań w naszym gospodarstwie domowym”– przy czym u nas słowami jak siekierą częściej zabawia się Kasia – ja przy Niej jestem amatorem
Jeśli ktoś ma zbyt słabe nerwy, aby obejrzeć sielankę z powyższego linka to z pomocą przychodzi mi Pan Tata (dla mnie od zawsze „Facio”) z jego ponadczasowymi tekstami kierowanymi do „Chudego” (czyli Mamy):
– „Kobieto w ubłoconych butach do nieba pójdę”
– „gdybym 15 lat temu nie wytrzymał nerwowo to już bym za dobre sprawowanie był na wolności”
– „mam do Ciebie anielską cierpliwość”
– „na rany Chrystusa – za jakie grzechy?”
I przekomarzają się tak już prawie 50 lat…
Jak wiecie lubię różnorakie rozkminki i wzięło mnie również dzisiaj, słabo bezpieczne pytanie zadałem sobie przy porannej toalecie (właściwie naszło mnie gdy sprzątałem efekt pracy jelit naszego Piesioła) – „czy 7 lat temu ponownie powiedziałbym TAK”…?
W głowie excel zliczał wszystko, moja szara komóreczka sztuk jeden pracowała wydajnie jak komputer ODRA, PLUSY/MINUSY, sceny rozstań (uwierzcie, że były takie akcje), sceny godzenia się, wszystkie te lata miałem przed oczami i MUSZĘ stwierdzić bez wykręcania ręki…
PISZĘ SIĘ NA TO!
wszystkim kończynami podpisałbym się raz jeszcze pod tym dokumentem w Urzędzie (szczerze powiem, że nie pamiętam co podpisywałem, może mam jakiś kredyt?)
Bo jak mówi Pan Tata – „nie kocha się za coś, ale wbrew czemuś i Synku musisz dźwigać ten krzyż”;)
Dzielę się z Wami tym, nie dlatego, iż zbrzydła mi ma egzystencja – chciałem tym wpisem tylko delikatnie zasygnalizować, że u nas jak w dobrej bollywoodzkiej produkcji „czasem słońce czasem deszcz”.
P.S. Dygresja mała – Kasia wczoraj próbowała wyłudzić prezent na „wigilię rocznicy naszej”, ale byłem twardy, odważnie udawałem, iż już śpię i nie reagowałem na zaczepki 😉