Nigdy nie byłam zwolenniczką serników. Może dlatego, że moja mama bardzo często je piekła, a może dlatego, że po prostu niekoniecznie jest to mój smak. Jeśli już jadałam sernik to na zimno albo w postaci seromaku – te dwie wersje rzeczywiście lubię i nie odmawiam 🙂
Pierwszy sernik, który tak naprawdę zrobił na mnie wrażenie zjadłam w żoliborskiej restauracji Kotłownia. To było pare miesięcy temu – dostaliśmy na deser sernik z białą czekoladą i polewą malinową. Nastawiona byłam sceptycznie ale nasza znajoma – managerka restauracji – powiedziała, że nie pożałujemy. I rzeczywiście!!!! To było niebo w gębie 🙂 Bardzo słodkie ciasto z wyraźnym posmakiem czekolady w połączeniu z kwaskową malinową nutą po prostu mnie oczarował. Oczywiście od razu poprosiłam o przepis – niestety opowieść o pieczeniu w kąpieli wodnej skutecznie mnie zniechęciła 🙁 Lubię gotować ale bez przesady. W kuchni stawiam na prostotę i absolutnie unikam przepisów na potrawy, które mogłyby się nie udać. Po co się dołować? NAjwyżej będziemy wpadać do restauracji od czasu do czasu i tyle.
Tak się złożyło, że w ubiegłym tygodniu córka mojej przyjaciółki miała imieniny i zostaliśmy zaproszeni na kawkę. Ostatecznie kawka przyszła do nas 😉 a do kawki przyszedł też sernik. O matko ….. znowu sernik …… czy naprawdę nie ma innych pomysłów na ciasto? Okazało się, że to jest jakiś specjalny przepis, że bezglutenowy ….. no dooobra, spróbuję 🙂
Zapewne się domyślacie co było dalej. To był ten sernik! Smak bardzo podobny do deseru z Kotłowni, ale na innym spodzie – byłam przekonana, że są tam ciasteczka Oreo albo inne tego typu. Ciasto było słodkie, puszyste i ewidentnie czułam w nim czekoladowy posmak a kiedy zapytałam o przepis, okazało się, że jest prosty i w sumie niewielka szansa, żeby coś zepsuć. Czego więcej chcieć?
Dwa dni później już sama piekłam i wiecie co? Mimo, iż żadne z nas za sernikami nie przepada ……. ciasto zniknęło w parę godzin! A ponieważ jestem zdania, że takie przepisy absolutnie nie powinny być utrzymywane w tajemnicy – receptura leci do Was 🙂
Czego potrzebujemy?
Spód:
- 100 g orzechów włoskich
- 2 małe paczki herbatników (najlepsze są petitki ale jeśli unikacie glutenu to wybierzcie inne)
- 2 łyżki kakao
- kostka masła (200g)
Masa serowa:
- 5 serków Ostrowia (kanapkowe serki śmietankowe – zdecydowanie warto ich poszukać ale jeśli nie znajdziecie – możecie użyć serków Philadephia albo Łaciatych)
- 3 całe jajka
- 4 żółtka
- 200 g cukru
- 1 biała czekolada rozpuszczona w ODROBINIE mleka (ewentualnie w kąpieli wodnej ale po co się męczyć)
Przygotowanie:
Orzechy i petitki mielimy drobno (na coś w rodzaju mączki). Dodajemy kakao i pokrojone w kawałki masło, po czym wyrabiamy ciasto na spód. Użytkownicy Thermomixa mogą tu wykorzystać funkcję ugniatania ciasta – samo się zrobi 😉 Po wyrobieniu przekładamy masę do tortownicy (ja używam silikonowej ale jeśli korzystacie z tradycyjnej – wyłóżcie ją papierem do pieczenia). Pieczemy w temperaturze 160 stopni przez 20 min.
Kiedy spód się piecze – my czarujemy serowe serducho <3
W misce mieszamy serki z jajkami i cukrem aż do momentu, kiedy połączą się w gładką masę. Rozpuszczamy białą czekoladę w odrobinie mleka (naprawdę odrobinie!) i na ciepło wlewamy do masy serowej, cały czas mieszając.
Po wyjęciu spodu z piekarnika, wlewamy do formy masę serową i pieczemy dalej przez ok. 60 minut w temperaturze 150 stopni.
VOILA!
Naprawdę rewelacyjnie smakuje z kwaskową polewą malinowa czy truskawkową, która możecie przygotować z mrożonych owoców. Można też przybrać sernik borówkami amerykańskimi – pięknie się prezentują na wierzchu 🙂
Do tego koniecznie gorące espresso! O rany …….. chyba jutro upiekę znowu 🙂
Zdjęcie: Delia Janiszewska ( ja nie zdążyłam!)