Nasze Dziecko zwane Zuzanną – lat 14-ście, objęte jest – jak sama mówi „niesprawiedliwym, nie do końca zrozumiałym” obowiązkiem szkolnym ?. Pamiętam jeszcze w kraju, że bardzo długo martwiłem się o JEJ kondycję psychiczną – Zuzka mianowicie uwielbiała chodzić do szkoły, przynosić same PIĄTKI i SZÓSTKI a „CIAŁO PEDAGOGICZNE” było tylko do tulkania i kochatkania…(ja w JEJ wieku zastanawiałem się czy CZOSNEK i KOŁEK OSIKOWY działa li tylko na WAMPIRY, czy może też jeszcze na TYCH z pokoju nauczycielskiego ?)
Trzeba oddać sprawiedliwość, że im bardziej nam doroślała tym mniejszy był JEJ entuzjazm, czasami kombinowała jak tu się „wymiksować” np. z WFU (dla mnie to kompletne WARIACTWO – jedyne lekcje, które tak naprawdę lubiłem to właśnie wychowanie fizyczne i język ojczysty) czy uniknąć weryfikacji stanu wiedzy z MATMY (pełne zrozumienie moje, ale skrywane bo MAMA Dziecka robiła mi „pogadanki”, gdy próbowałem wyrazić zrozumienie dla ZUZKI starań ?).
Jak wiecie z naszych wcześniejszych wpisów nasz WYJAZD na Majorkę planowaliśmy od dawna, w WAWIE nawet przeprowadziliśmy się w końcówce 2016 roku i zmieniliśmy ZUZCE szkołę na taką z językiem hiszpańskim jako drugim.
Szkoła ta okazała się cudownym miejscem (pozdro dla WYCHOWAWCZYNI!), ale ze względu na stałe problemy z obsadą etatu nauczyciela hiszpańskiego ZUZKA ruszyła na naszą WYSPĘ z kilkoma dosłownie słowami w języku CERVANTESA…
I okazało się, że…nie ma to właściwie znaczenia bo w szkole państwowej/publicznej, do której JĄ zapisaliśmy wszyscy mówią po…KATALOŃSKU ?
ALE po kolei!
Po rekonesansie mieszkaniowo-szkolnym w kwietniu 2019 (2 miesiące przed naszym „przesiedleniem”) okazało się, że:
- zamieszkaliśmy w miejscowości, która „rejonizacyjnie” przynależy do odległego o 15 kilometrów miasteczka „gminnego” SANTANYI
- ze względu na irracjonalnie wysokie czesne oraz trudności natury logistycznej prywatna szkoła z wykładowym angielskim w PALMIE odpada…
Dwa miesiące do przeprowadzki a tutaj okazuje się, że nasze DZIECKO pójdzie do szkoły publicznej.
No to zaczęliśmy sobie z KASIĄ wmawiać, że…SUPER się stało, że dzięki temu ZUZKA hiszpańskiego się szybciutko nauczy, że do szkoły będzie chodziła z Dziećmi z sąsiedztwa itd.
NIBY FAJNIE, ale nie powiem aby mnie to uspokoiło…
Nasze „PRZEJŚCIA” z dopisaniem ZUZKI do listy uczniów byłyby pewnie TRAUMATYCZNE, gdyby nie pomoc DOROTY, która jako ta „ogarnięta” z hiszpańskim i realiami tutejszymi pojechała z nami do szkoły będąc….2 dni po planowanym TERMINIE PORODU – szczerze powiem miałem swoje lęki gdy tak sobie jechaliśmy do szkółki razem ?
Noc przed pójściem ZUZKI na pierwsze zajęcia była dla nas trudna, co tu dużo mówić.
I co się okazało?
JEST DOBRZE! Nawet bardzo!
Jesteśmy po PIERWSZYM spotkaniu z Wychowawczynią (tutaj nie ma wywiadówek, zaprasza się rodziców na rozmowę) i wychodzi na to, że ZUZKA ogarnia wszystko jak leci.
Pierwsze zdziwienie? Pani Wychowawczyni (uczy matmy) właściwie nie rozmawiała z nami o postępach w nauce (lub ich braku), a o tym czy ZUZKA dobrze czuje się na MAJORCE, w szkole, domu etc.? Wychowawczynię interesowało ZUZKI hobby, co robi po lekcjach, a jakby przy okazji dała nam listę ocen wystawionych na trymestr z opisem i zaczęła mówić jakie to fajne Dziecko mamy i że powinniśmy jej kupić prezent.
Rozmawialiśmy: Pani z Kasią po angielsku, Pani ze mną po hiszpańsku – można? można!
To jest niesamowite zresztą tutaj, Majorka jest bardzo „międzynarodowa”, na wyspie mieszkają przedstawiciele pewnie wszystkich możliwych narodowości, a to odciska piętno na edukacji – na szczęście!. Nauczyciele są bardzo cierpliwi, wyrozumiali i CHĘTNI DO POMOCY! Pierwszy przykład z brzegu: Pan od fizyki i chemii (tutaj to jeden przedmiot) na pierwszych zajęciach ustalił, że ZUZKA bardzo dobrze „nawija” po angielsku więc zaproponował – „ok, postaram się pracować z Tobą po angielsku – ćwiczenia, praca, kartkówki” i rzecz ma miejsce!
Pani z biologii świadoma, że Zuza WIE, ale ma wciąż jeszcze problem z przelaniem WIEDZY na papier po katalońsku robi JEJ sprawdziany w formie testu wyboru!
Oczywiście wiemy (i szkoła i my), że „sezon ochronny” dla ZUZKI się skończy więc walczymy (RAZEM) zawzięcie o jak najszybsze przyswojenie sobie przez ZUZKĘ zarówno katalońskiego i kastylijskiego.
Funkcjonuje tutaj program dla dzieci nie znających języka o nazwie PALIC.
W ramach tego programu ZUZKA ma w sumie tygodniowo 6 godzin nauki języków EKSTRA ? Szkoła świadoma, że znajomość języka wykładowego jest najważniejsza zwalnia na te zajęcia ZUZKĘ z innych przedmiotów – ma to sens!!!
Klasa ZUZY to istny miszmasz: są Majorkińczycy (mówią po katalońsku, a żeby było „ciekawiej”: w dialekcie MAYORQUIN), są rzecz jasna Hiszpanie, ANGLICY, NIEMCY, WŁOSI, FRANCUZI, „chyba jakiś Duńczyk” jak mówi Dziecię – Amerykę Południową reprezentuje EKWADOR i ARGENTYNA, jest Koleżanka z Indii i RODACZKA mieszkająca tu od lat ?
Skala OCEN jest tutaj 0 -10 więc PIĄTKĄ nie ma się co „jarać”, a poziom nauczania w POLSCE jest dużo, dużo wyższy – przykładów mamy całe mnóstwo. MATMA nigdy nie była mocną stroną ZUZKI – jest 100 % humanistą, ma „głowę do języków”, kocha czytać i…PISAĆ – no wypisz-wymaluj ARTYSTA nam rośnie! Na Majorce ZUZKA jest…najlepsza w klasie! BUAUAHHHHAHHAAA! W dodatku obiektywnie i bez pychy stwierdza „to nie jest trudne”. Dziwiliśmy się do czasu gdy nie zobaczyliśmy co „przerabiają”. PRZYPOMINAM! Panna ma lat 14-ście, a ostatni sprawdzian pisała z…POTĘGOWANIA…, które w POLSCE przerabiała już dawno (5-6 klasa podstawówki) ?
Co ciekawe w szkole przyjęto założenie, że KLASA nie „pójdzie” dalej z nauką jeśli wszyscy uczniowie nie zaliczą danej partii materiału. Gdyby za moich czasów tak funkcjonowała szkoła – to moja klasa „dzięki mnie” zakończyłaby edukację z matematyki na dzieleniu ułamków ?
DZIECIĘ nasze często też podkreśla, że relacja nauczyciel-uczeń jest troszkę inna niż w kraju nad Wisłą (chociaż ostatnia szkołą ZUZKI w WAWIE to było coś wspaniałego). Jest czymś normalnym, że klasa z nauczycielem jest „na Ty”, bardzo dużo zdaniem ZUZKI rozmawiają o „życiu” z nauczycielami, nie „gonią” za wszelką cenę z materiałem…
Poprosiłem Młodą naszą, aby „od myślnika” wynotowała co ciekawsze różnice między codziennym funkcjonowaniem szkoły w Polsce a na WYSPIE – oto one:
– do szkoły dzieciaki dojeżdżają autobusem szkolnym, który właściwie stale się spóźnia! Plecaki szkolne zazwyczaj na czas transportu muszą znaleźć się w bagażniku – ktoś ma pomysł dlaczego?
– lekcje trwają 55 minut,
– zajęcia odbywają się w jednej sali poza rzecz jasna WFem i „projektem”,
– nie ma oficjalnych przerw pomiędzy lekcjami (uczniowie mają tyle wolnego ile zajmuje nauczycielom przejście z klasy do klasy), pierwsza przerwa jest ZAWSZE po trzech lekcjach i maksymalnie trwa 30 minut,
– toalety otwierane są tylko na czas PRZERW! Jeśli „musisz” jednak udać się „na stronę” potrzebujesz przepustki ?
– są sprawdziany PISEMNE z….WFu i traktowane są nad podziw poważnie! Z teorii piłki nożnej ZUZKA poległa na „definicji spalonego” ?
– ZUZKA nie ma kartkówek (niezapowiedzianych) i nie odpytuje się tutaj uczniów na ocenę, ale sprawdza się za to pracę w ZESZYTACH,
– chcesz mieć różowe włosy albo eksponować PĘPEK – zapraszamy do hiszpańskiej szkoły!!!
– szminka w użyciu, makijaż a la NICKI MINAJ, stanik sportowy zamiast bluzki – luzik ?
– szatni nie ma, więc dzieciaki siedzą w czym im wygodnie, obuwia nie zmieniają na terenie szkoły.
– w szkole ZUZKI nie zjesz obiadu, zresztą spożywać pokarmy można tylko podczas PRZERW , które musisz spędzać poza budynkiem, na tzw. PATI (musi „walić żabami z nieba”, aby nie wygoniono uczniów na zewnątrz)
– co lekcję wychowawczą młodzież jest przesadzana (wyrównanie szans na sprawdzianach?)
Nie byłbym sobą, gdybym na koniec nie podzielił się z Wami jakimiś przemyśleniami a la te z chińskich ciasteczek ?
Kochani Rodzice jeśli rozważacie przeprowadzkę na Majorkę, czy ogólnie do Hiszpanii to temat SZKOŁA na tablicy WASZYCH obaw czy lęków możecie spokojnie wykreślić! Nie obawiajcie się o Dzieciaki – one dają sobie świetnie radę, a hiszpański system edukacji im w tym będzie naprawdę pomagał!