To trzeba zobaczyć! I przeżyć!

Niby już w przedwyjazdowym szale i pewnie powinnam teraz pisać o pięknych muszelkowych bransoletkach, które wczoraj do mnie dotarły albo o choróbsku, które mnie złapało na dwa dni przed wylotem …… ale myśli uparcie wracają do poniedziałkowego wieczoru w teatrze.

Uwielbiam teatr!!!

Do kina chodzić nie muszę ale sztuki teatralne to jest coś z czego bardzo trudno byłoby mi zrezygnować. Ten klimat, kawa w filiżance, którą zazwyczaj piję, kawałek tortu bezowego – tak, tak –  niegdyś jadłam. Atmosfera …. zupełnie inna niż gdziekolwiek! Może ze względu na fakt, że większość teatrów, do których chodzimy – nie ma kompletnie nic wspólnego z nowoczesnością. Teatr to ciągle miejsce, w którym najczęściej zapomina się o technologii. Jest scena. Są aktorzy. I jest widz. Nikt za Tobą nie zajada popcornu, nie czujesz zapachu tacosów i nie słyszysz siorbnięć coca-coli. Ludzie tu przychodzą chłonąć sztukę. Patrzeć. Słuchać. Przeżywać.  I to jest swoista magia, którą kocham.

W poniedziałek poszliśmy – jak wiecie – do Teatru 6 piętro. Byliśmy już tam na kilka sztukach – bardziej bądź mniej udanych (naszym zdaniem). Tym razem chcieliśmy zobaczyć na żywo Bartka Topę – stąd wybór sztuki „Niezwyciężony”.

Przedstawienie ma generalnie świetną obsadę – Szymon Bobrowski, Agnieszka Grochowska i Aleksandra Popławska to w końcu znani i cenieni aktorzy. Do tej pory jednak widywaliśmy ich tylko w telewizji lub kinie a aktora ocenić można dopiero – kiedy się na niego patrzy „bez obróbki”. Kiedy scen nie można powtórzyć a gaf wyciąć. Wtedy wychodzi prawdziwy kunszt ….. siedzisz na widowni i czujesz zagrane emocje!

W poniedziałek emocji nam nie brakowało.

Nie chcę opisywać fabuły przedstawienia i opowiadać o czym jest. Każdy z Was może wejść na stronę teatru i poczytać. Natomiast chcę się z Wami podzielić wrażeniami. Nie pamietam już bowiem, żeby jakakolwiek sztuka wzbudziła we mnie tyle emocji. Jest bardzo śmieszna …. po to by za chwilę stać się tragiczna. Jest bardzo prawdziwa. Bardzo ludzka. Chwyta za serce i trzyma długo.

To co zrobili aktorzy – dla mnie było mistrzostwem. W pełni zasłużyli na owacje na stojąco, które ja także im dałam – ze łzami w oczach. Rzadko mi się zdarza być tak bardzo w środku rozkołataną, jak byłam po „Niezwyciężonym”. Natłok myśli, próba rozłożenia na części pierwsze tego co zobaczyłam. Skojarzenia …..

Sztuka Edwarda Korina jest o godności i człowieczeństwie. O pozorach. O relacjach społecznych. Zmusza do myślenia, do analizowania czy w nas samych nie ma przypadkiem, któregoś z bohaterów. Co ciekawe …….. wydaje mi się, że z obawą w sercu nie szukamy tych śmiesznych cech ….. szukamy tych strasznych!!! To przedstawienie staje się lustrem, w którym tak rozpaczliwie nie chcemy zobaczyć zmarszczek czy siwych włosów.

Myślę, że „Niezwyciężony” to obowiązkowa pozycja dla każdego wielbiciela teatru. Sama poszłabym z nieskrywaną przyjemnością raz jeszcze … i pewnie pójdę za jakiś czas. Wam polecam jak najszybciej! To po prostu trzeba zobaczyć i przeżyć. 

 

Dodaj komentarz