Ci, którzy śledzą mojego facebooka lub instagrama wiedzą, że od soboty jesteśmy z mężem na naszym romantycznym wyjeździe tylko we dwoje.
Postawiliśmy na low cost czyli wylot do Turcji, w której ja byłam juz dwukrotnie ale Maciej jeszcze nigdy.
Miało być mega słonecznie i gorąco ale cóż …… natura lubi płatać figle! Całą niedzielę lało, w poniedziałek nie skorzystaliśmy z pogody a we wtorek znowu pół dnia w deszczu. Zaczęliśmy już nawet sądzić, że zwyczajnie nie możemy wyjeżdżać bez dziecka …… to drugi taki nasz wypad. Drugi, podczas którego pogoda nas nie rozpieszcza mimo, iż jesteśmy w miejscu gdzie powinna 😉 Przypadek?
No ale ….. skoro nie masz na coś wpływu to się tym nie przejmuj. Przyjmij jakie jest i ciesz się tym czym możesz.
Cieszymy się więc sobą, dużo chodzimy, próbujemy kebabków a ja degustuję truskawkową margaritę, którą mi zaczęto podawać w dużych szklankach 😉 Poznaliśmy nowych, tureckich znajomych! Jest cudownie. I jak zaczęliśmy to dostrzegać …… to i pogoda przyszła 😉
Ale tak naprawdę to nie o tym chciałam!
Chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć o naszym poniedziałkowym pobycie w prawdziwej tureckiej łaźni. Nie takiej hotelowej!!! Ale w tradycyjnym Hamamie.
Kompletnie nie mieliśmy tego w planach. Jasne …. myśleliśmy o jakimś masażu w spa ale żeby od razu pół dnia w łaźni? Nie jesteśmy z grupy tych ludzi, którzy lubią zabiegi SPA. Ja niekoniecznie komfortowo się czuję jak mnie ktoś dotyka – w sumie obydwoje tak mamy! No ale nasz rezydent tak nam opowiedział o tej łaźni, że poszliśmy po bandzie. Nie dość, że w ogóle to jeszcze pakiet VIP. Sami, we dwoje, z szampanem, owocami i masażystami na wyłączność. Nawet nie chcę wspominać ile zapłaciliśmy 😉 Po zakupie śmialiśmy się sami z siebie, że chyba nie jesteśmy normalni ale ciekawość wzięła tutaj górę.
Ponieważ jednym z zabiegów w łaźni jest złuszczanie martwego naskórka – postanowiliśmy zrealizować to na samym początku. Żeby przygotować skórę do opalania (mimo tego, że w niedzielę dosłownie tonęliśmy w strugach deszczu to mieliśmy ciagle nadzieję na słońce).
W poniedziałek o 10 przyjechał po nas kierowca. Zawieziono nas do miejsca tak kiczowatego, że przez dobrą chwilkę nie mogliśmy się napatrzyć. Wszystko ociekało złotem, zdobieniami, a na środku budynku wznosiła się ogromna wieża Babel. Bo Hamam, do którego trafiliśmy tak się właśnie nazywa 🙂
Założono nam opaski, przydzielono kobietę w 7 miesiącu ciąży do obsługi, przebraliśmy się w szatniach i trafiliśmy do prywatnego pokoju, gdzie czekały owoce, wino, nagrzana sauna i łaźnia parowa. No i jacuzzi. Z zimną wodą.
Ja z moją tendencją do pękających naczynek nie powinnam z takich przybytków korzystać ale co tam. Poszłam to i korzystałam. A w międzyczasie popijałam wino. A co!
Ale największe atrakcje miały dopiero nadejść!!!!
Bo oto – kiedy już doszliśmy do wniosku, że mamy dość saunowania – nasza ciężarna opiekunka zaprowadziła nas do wielkiego pomieszczenia – całego w marmurach, na którego środku znajdował się ogromny podest. Czekało tam na nas dwóch półnagich, młodych chłopaków. Przywdziali specjalne rękawice, kazali siąść i odkręcili krany z wodą, którą nabierali do metalowych mis, którymi nas polewali. Bezpardonowo. Oczywiście mycie i suszenie rano włosów było totalnie idiotyczne. Kiedy mój młodzieniec chlusnął na mnie michą wody dotarło to do mnie z całą stanowczością ……
Woda była ciepła i zaczęło się złuszczanie naskórka. Intensywne ścieranie – mimo, iż zabrzmi to dziwnie – było bardzo przyjemnie. Ręce, dłonie, nogi, stopy (nie wiem dlaczego ten chłopak chciał mi wyrwać palce od stóp), potem plecy a na końcu brzuch.
Po ścieraniu zostaliśmy dokładnie umyci. Chłopcy położyli na nas ogromne ilości piany i tak jak wcześniej dokładnie wymasowali – tak teraz umyli. Hmmm ….. ciekawe przeżycie ….. naprawdę.
Ale ale ……. kiedy już byliśmy czyściutcy przybyła nasza opiekunka i zaprowadziła nas dalej…….. i tutaj zaczęła się zabawa 😉
Macieja zabrała Pani, mnie Pan. Zaprowadzono nas do małych pokoików i położono na łóżkach do masażu. Mój Pan nakrył mnie ręcznikiem i kazał zdjąć górę od kostiumu. Zaczął się przyjemny, delikatny masaż.
Hmmm ….. delikatny przez jakaś minutkę 😉 Bo kiedy już usłyszałam, ze mam się relax i kiedy rzeczyście się w miarę tak poczułam ….. koleś wykręcił mi nogę! Auuuuć! Zanim zdążyłam się w ogóle zastanowić nad tym co on robi – nacisnął na taki punkt w stopie, że zrobiło mi się czarno przed oczami. OMG!!!! Gdzie ja trafiłam? Myślę ….. cholera przecież to na pewno tylko takie momenty i zaraz będzie spoko. On znowu, ze mam się relax. I wyrywa mi rękę ze stawu 😉 Bo to przecież jest dokładnie najbardziej relaksująca rzecz na świecie. Oooooch ….. i znowu te palce …….. tyle, ze ten wyrywał mi te u rąk 😉 Brzmi strasznie? Pewnie tak …. ale wiecie co? Mimo, że bolało to byłam przekonana, ze ten gość wie co robi. I po każdym takim bolesnym momencie przychodziło ciepło i błogość. Spięte mięśnie się rozluźniały. Robiło się przyjemnie. Zabieg skończył się olejowaniem włosów i masażem twarzy oraz głowy (czy ja już pisałam, ze rano myłam włosy??!??!?!). W sumie kiedy gość skończył to było mi tak dziwnie błogo, że miałam problemy z dojściem do sali gdzie czekał juz mój mąż. Jego Pani po nim chodziła. Dosłownie.
Znowu dostaliśmy winko i nasza ciężarówka zaprowadziła nas do groty solnej. Stamtąd na zewnątrz ….. do stawu z rybkami. Bo zadbano o nas od głów …. do stóp. Wygłodniałe rybki rzuciły się na nasze stopy łaskocząc przy tym niemiłosiernie. Aaaach …… i znowu dostaliśmy wino!!!!!
Rybki były ostatnim punktem programu. Przebraliśmy się w szatni i kierowca odwiózł nas do hotelu. Pijanych jak cholera;) ale też zadowolonych, gładkich i pachnących. Muszę przyznać, że skórę miałam po wyjściu z hamamu fantastyczną. Miękką i delikatną jak u niemowlęcia. Do tego ciało wyraźnie odprężone po masażu – spięte mięśnie odpuściły tak bardzo, że pojawił się lekki ból głowy. Aczkolwiek ten mógł być też spowodowany winem.
Czy było warto? TAAAAAAAK!!!!
Łaźnia turecka to naprawdę wyjątkowe doświadczenie. Jeśli tu będziecie – warto rozważyć taką atrakcję – niekoniecznie w wersji VIP – aczkolwiek tylko ta gwarantuje Wam, że przez kolejne zabiegi przejdziecie sami (z partnerem albo przyjaciółką) a nie z grupą opasłych i rozkrzyczanych Rosjan. NA pewno warto zwrócić uwagę do jakiego hamamu idziecie. Hotelowe …. to nic innego jak zwyczajne SPA – tyle, że z zachowaniem pewnych (nazwijmy to) obrzędów. A skoro już mamy wydać pieniądze i czegoś doświadczyć to fajnie jednak doświadczyć tego w miejscu z tradycjami i tylko do takich celów przeznaczonego! Kosztowało nas to trochę (80 EUR od osoby) ale w sumie wcale nie więcej niż porządny zabieg w SPA a trzeba pamietać, że w hamamie spędziliśmy jakieś 4 godziny i w tej cenie mieliśmy tak naprawdę kilka zabiegów.