Walentynkowy post o codziennej miłości

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest, że ludzie są ze sobą przez 20 lat? Albo i więcej?

Czy po takim czasie życia razem można naprawdę być ciągle szczęśliwym? Czy to tylko dobra mina do złej gry, troska i przyzwyczajenie? Czy może naprawdę można przez ćwierć wieku kochać jak na początku?
Oczywiście nie odpowiem Wam na te pytania bo i dlaczego miałabym wiedzieć? W końcu z pierwszym mężem wytrzymałam całe 3 lata a z drugim nie mamy na liczniku jeszcze nawet dekady.
Ale swoje przemyślenia mam. I skłoniła mnie do mnie urocza para, którą poznaliśmy podczas zwiedzania Zanzi.

Myślę, że tak jak w każdej jednej kwestii i dziedzinie życia – tak i tutaj – diabeł tkwi w szczegółach.

I w podstawach. Bo jakkolwiek by to banalnie nie zabrzmiało – dom bez solidnych fundamentów długo nie postoi.

Wiele dziewczyn marzy w młodości o przystojnym, interesującym i ekscytującym facecie. Chcemy przygody, porywów serca a najlepiej jeszcze gościa niczym Grey (nie oglądałam ani nie czytałam – jedyne na czym opieram to porównanie to trailery). Bogaty, szarmancki, tajemniczy. Problem polega na tym, że życie jest jakie jest i tacy faceci są zazwyczaj wiecznymi chłopcami. Chcą się bawić i szaleć a ich tajemniczość i ekscytujące ja – jest dla większości kobiet zbyt ekscytujące na dłuższą metę.
Bo po szalonych początkach przychodzi jednak proza życia i codzienność. Taka, w której nie liczy się głównie zabawa ale wsparcie i przyjaźń. Bardzo często wtedy okazuje się, że macho się na to nie pisał. Bo macho chce szaleć a nie stabilizować . I dużo kobiet zaczyna wtedy walkę, w której próbują sobie udowodnić swoją wyjątkowość.
„Dla mnie się zmieni ….” No nie ma moje drogie bardziej durnego zdania 🙂
Ale ile z nas brnie w tę ślepą uliczkę?
Dużo za dużo ….

I kiedy wewnątrz dorastamy – nagle się okazuje, że to wcale nie wspólne skoki na bungee nas kręcą.

Kręci nas fakt, że mamy partnera – takiego przez duże P.  Człowieka, który nas wspiera i rozumie. Któremu chcemy powiedzieć wszystko i do Niego właśnie pobiec jak się stanie coś złego. I chcemy mieć świadomość, że właśnie wtedy On będzie. Zawsze ….. a nie tylko kiedy ma akurat chwilę czasu.
Kiedy to pojmiemy – jesteśmy już w naprawdę dobrej sytuacji. Bo wtedy jesteśmy gotowe zbudować piękny związek. Pokochać na poważnie a nie tylko zakochać się w oprawie artystycznej 🙂
I nie! Nie mówię teraz, że zakochiwać się trzeba racjonalnie i nie ma tutaj mowy o szaleństwie i zapomnieniu. Absolutnie – zakochanie to zakochanie! Rządzi się swoimi prawami. Chemia być musi i motylki być muszą. Ważne tylko, aby – kiedy te motylki już troszeczkę słabiej machają skrzydełkami – zdać sobie sprawę, że to nie one o miłości świadczą. A przynajmniej nie tylko. I ważne by te motylki umieć w sobie wzajemnie budzić.

Mąż, partner, przyjaciel, kochanek …… to wszystko w przypadku udanego związku możemy stosować zamiennie.

Ale o ile przyjaźń nie wymaga jakiś specjalnych zabiegów wspomagających – o tyle sfera intymna już owszem. A o tym często w codziennym życiu zapominamy. Bo dom, bo praca, bo dzieci. Bo trzeba do teściów jechać, zakupy zrobić. Proza życia. Dotyka każdego – nie przejmujcie się tym. Pytanie czy potrafimy z tej rutyny codzienności uwolnić się na chwilę i przypomnieć sobie, że x lat temu nie było domu, dzieci i obowiązków? BA! Czy poza przypomnieniem sobie, jesteśmy w stanie na chwilę do tych czasów wrócić? Dzieci przecież zawsze można wcisnąć dziadkom albo przyjaciółce. Zakupy zamówić online. A o porządkach w domu zapomnieć. Świadomie!
Pamiętacie? Jakiś czas temu namawiałam Was do znalezienia czasu tylko dla siebie. Teraz namawiam Was też do tego byście znaleźli czas dla Was. Tylko Wasz – randkowy, intymny – może w miejscu gdzie się poznaliście albo gdziekolwiek – gdzie wróci magia.

Dlaczego do tego tekstu natchnęła mnie poznana na Zanzi para?

Bo Oni mi uświadomili, że tak można i TRZEBA. Na feriach byli sami. A mają dwie córki!!! Dlaczego zatem ja – mając tylko jedną – nie potrafię wyjechać z moim Mężem sama?

Oczywiście odpowiedź jest prosta. Nie potrafię bo mi zaraz szkoda Młodej. Bo nie chcę, żeby się czuła odtrącona i żeby Ją coś ominęło. Tylko dotarło do mnie, że postępując w ten sposób …….. pozwalam by to mnie coś ominęło! Pozwalam by życie małżeńskie przeciekało mi między palcami i odkładam je na później.

A jeśli później nie będzie? Jeśli później będę już za stara, zbyt chora i zbyt zmęczona?

Zaczęłam się kochani nad tym zastanawiać. I doszłam do wniosku, że popełniam jakiś kolosalny błąd. Moja Córka w tym roku była z nami na pięknych feriach. W wakacje pojedzie na obóz pływacki, obóz językowy na Malcie i pewnie rodzinnie gdzieś na Kanary.
A My? Gdzie w tym wszystkim My? Czy My nie mamy prawa do bycia zakochaną, romantyczną parą?
I czy jeśli sobie na to pozwolimy to naprawdę będziemy złymi rodzicami?

NIE! Nie będziemy. Będziemy za to rodzicami szczęśliwymi.

Parą, która robi coś dla siebie i to nie dlatego, że jest samolubna. Bo w końcu czy nie o to chodzi by dziecku pokazać pewne wzorce? By je nauczyć, ze mama z tatą dbają o dom i o nie …. ale dbają też o swoją relację. By nauczyć, że tak właśnie trzeba. Czy dziecko, które zaobserwuje takie zachowania w domu – nie będzie w przyszłości potrafiło lepiej wchodzić w relacje? Czerpać ze związku radość?
Żeby wzmocnić jeszcze siłę tego posta …… powiem Wam tylko, ze moja ulubiona para z Zanzi jest już po ślubie ponad 20 lat. I, że jak się na Nich patrzy, to ma się wrażenie, że są w okresie narzeczeństwa 😉
Dlatego podjęłam decyzję, iż na weekend majowy wyjedziemy z Maćkiem sami! Mimo, iż mnie skręca, żeby Młoda poleciała z nami. Ale w tym roku maj będzie dla nas!

Bo MY we dwoje – jesteśmy tak samo ważni jak MY we troje.

Dodaj komentarz