„Nie mam co na siebie włożyć” – pożegnaj się z tym smutnym zdaniem raz na zawsze!

Znasz to uczucie kiedy stajesz przed szafą, szykując się do jakiegoś wyjścia i wydajesz z siebie ten cichy jęk – po którym pada słynne „nie mam co na siebie założyć” Wtedy zazwyczaj Twój mąż/partner patrzy na Ciebie tak, jakby chciał Cię rozszarpać – bo przecież masz setki ciuchów a nie dalej jak wczoraj byłaś na zakupach.

Tak ……..znasz na pewno. Każda kobieta przeżyła taką chwilę chociaż raz a większość z nas przeżywa je średnio raz w tygodniu 😉

Dlaczego tak jest?

Najczęściej dlatego, ze kupujemy impulsywnie. Zobaczymy coś na kimś i nasze serce zaczyna bić mocniej. Rozum, który rozpaczliwie woła – NIE BEDZIESZ MIAŁA DO CZEGO TEGO NOSIĆ – nie ma szans się przebić. Kompletnie go nie słuchasz …. ba! Ty go w ogóle nie słyszysz. Widzisz już siebie w tym przepięknym ciuszku i nie zwracasz uwagi na ten drobny fakt, że przecież nie posiadasz butów i kurtki z tej swojej wizji. Więc kupujesz. Masz swoje 15 minut niepohamowanego szczęścia a potem wracasz do domu i okazuje się, że jednak nie masz w szafie pasujących dodatków. Upychasz więc głęboko swoją zdobycz z silnym postanowieniem, że dokupisz resztę. Ewentualnie – zdołowana bezsensownie wydaną kasą – zjadasz litr lodów a dowód winy ukrywasz.

Są też sytuacje, w których poddajesz się doświadczonej ekspedientce i ta jest w stanie wcisnąć Ci wszystko. Słyszysz jak pięknie wyglądasz w tej – oczywiście ostatniej – sukience i Cie ponosi. Kupujesz ….. ale w domu już nie masz tego przekonania. Zatem scenariusz się powtarza – w szafie kolejna rzecz, której prawdopodobnie nigdy nie założysz. Kupka rośnie, na półkach brakuje miejsca …… ale to nie to……

Powstaje pytanie czy da się jednak nad tym zapanować?

Owszem da!

Jednak zacząć trzeba od początku 🙂 A początek jest ….. w naszej szafie. I w naszej głowie.

Ale po kolei!

Wywal wszystko z szafy. Wiem wiem – myślisz sobie teraz, ze oszalałam. Po co sobie samemu dodawać roboty? Kto to potem posprząta i w ogole. Wierz mi – to najlepsza metoda i ja ją regularnie stosuję. Wywalam wszystko – i to wcale nie z jednej!!!! szafy. Z pozycji podłogi te ubrania wyglądają zupełnie inaczej a przy okazji okaże się pewnie, że znajdziesz kilka rzeczy, o których dawno zapomniałaś.

Zastanów się teraz w czym chodzisz najczęściej oraz w czym czujesz się najlepiej. Te rzeczy odłóż na jedną kupkę. Na drugą będziesz układała to, do czego nie jesteś przekonana ale inni twierdzą, że jest super. Kolejna to totalne pomyłki. Do sprzedania, oddania – lub jeśli jesteś chomikiem – do schowania. Nie łudź się jednak …… pisałam już o tym! Jeśli pod koniec października przeglądasz letnie rzeczy i masz 5 sukienek, których nie założyłaś ani razu przez ostatnie 6 miesięcy ……. już ich raczej nie założysz! Nie oszukuj się – pół roku to 180 dni. Na pewno nie masz 180 różnych setów letnich a tylko to by wyjaśniało, że akurat tej kiecki nie było kiedy założyć.

Rzeczy z pierwszej i drugiej kupki podziel na bluzki, spodnie, spódnice, sukienki i inne. Zastanów się czy często je ze sobą zestawiasz, jak to robisz, czy mogłabyś inaczej. Ile masz pomysłów? Czy te zestawy się od siebie różnią? Czy są kolorowe? Czy przypadkiem wszystkie nie są w czerni, szarości albo innym kolorze? Co mogłabyś zrobić, zeby je urozmaicić? Czy są rzeczy, których Ci brakuje, żeby stworzyć fajny set?  Zapisz to sobie.  I pamiętaj o butach!!!!

Czas na kilka konkretnych pytań: Czy masz basicowe rzeczy? Podkoszulki, tshirty, spodnie, spódnice? Rzeczy, które pasują DO WSZYSTKIEGO!!! Najlepiej w neutralnych kolorach: białych, czarnych, beżowych, granatowych? Jeśli nie masz to rozważ czy nie powinien to być Twój następny zakup. Wydaje Ci się pewnie, ze przecież nie potrzebujesz takich rzeczy ale wyobraź sobie ile dają możliwości. Jak często rano szukasz odpowiedniej bluzki pod marynarkę? Albo jak często chciałabyś ubrać coś luźniejszego niż biała koszula? Zobacz – mogłabyś wtedy sięgnąć po zwyczajny biały top! A granatowa ołówkowa spódnica? Wiesz, że wygląda równie fajnie ze szpilkami jak i z adidasami?

Teraz układanie do szaf. Jeśli masz dużo wieszaków to możesz wieszać ubrania gotowymi setami. Układasz na półkach? UKŁADAJ KOLORAMI!!!! To może Ci się wydać głupie ale znacznie ułatwi Ci później szukanie i dobieranie. Ba – może sobie uświadomisz, że nie masz żadnej niebieskiej bluzki, która przecież idealnie pasowałaby do tych granatowych rurek. To też zapisz 😉

Wracamy do butów! Podziel je według tego samego klucza co ubrania. Wiecie ile ja miałąm butów, których nie nosiłam? Szczególnie szpilek!!!! Kupiłam ale nie byłam w stanie w nich chodzić bo  niewygodne. Trzymałam je bo może kiedyś ……. ale helloł!!!! No kto założy buty, w których boli go palec? Masz takie? ODDAJ albo SPRZEDAJ!!!! Chyba, ze jesteś masochistką 🙂

Czy masz klasyczne, czarne szpilki? Powinnaś mieć przynajmniej jedne! Czy masz sportowe buty? Nie nosisz? Zacznij! To wygodne i modne! Czy masz balerinki albo inne buty w tym stylu? Mokasyny, pantofelki? To też must have!

Teraz możesz popatrzeć na pozostałe Twoje skarby obuwnicze 😛 Na pewno masz jakieś mega odjechane buty w czaderskim kolorze. Ja mam czerwone sneakersy Moschino. Weź swoją kartkę, albo przeszukaj w myślach te swoje sety ubraniowe, które masz. Czy te buty do któregoś pasują? Albo czy można podrasować nimi jakaś stylówę? Często jest tak, że zapominamy o takich elementach. Ja moje Moschino kupiłam pod wpływem chwili i nosiłam je nawet przez dłuższy okres. Ale potem powędrowały do szafki i tam utknęły. Jak je znalazłam przy przeprowadzce to dotarło do mnie ile razy się ubierałam i brakowało mi tego czegoś ….

Co z dodatkami?

Torby, torebeczki, torebunie i paski! Robimy  z nimi dokładnie to samo co z ubraniami i butami. Ulubione, ambiwalentne i takie, które masz w szafie przez pomyłkę 😉 AAAAA zniszczone wyrzuć od razu do kosza. Nie ma nic gorszego niż zniszczona torba …… choćbyś nie wiem jak pięknie się ubrała – podarciuch zawsze zniszczy efekt!  Jeśli chodzi o torby to tutaj takze – musisz mieć klasykę – zawsze! Klasyka to czarna albo brązowa torba. To pasek, który pasuje do jeansów i do rurek. Jeśli brakuje Ci czegoś w tych tematach to najlepiej dopisz to do swojej kartki i zaznacz, że to świetny pomysł na prezent. Nie bój się komunikować, że chciałabyś  dostać jakąś fajną galanterię! Ludzie lubią kiedy im się podsuwa prezentowe gotowce. Ja swojemu mężowi wysyłam wręcz konkretne linki i podkreślam, że chciałabym to dostać.  Przynajmniej nie musi się męczyć i głowić nad tym co mi kupić.

 

No dobra ……… pierwszy etap mamy za sobą!

W następnym poście napiszę Ci co zrobimy z Twoją kartką!

 

 

Dodaj komentarz