Zawsze miałam świra na punkcie swoich włosów. Pewnie dlatego, że niezależnie od tego czy byłam grubaską czy szczupłą dziewczyną – z włosami zmartwienia nie było. Grube, gęste, lśniące. Inne dziewczyny stosowały szampony podnoszące włos u nasady a ja cieniowałam swoje by mieć ich chociaż odrobinkę mniej.
Jako posiadaczka tradycyjnego mysiego koloru – od zawsze też farbowałam włosy. Najpierw na ciemne kolory typu wiśnia czy oberżyna, z biegiem lat doszłam do blondu, któremu (z krótkimi przerwami) jestem od kilkunastu lat wierna.
Wiadomo – farby (szczególnie rozjaśniające) – niszczą włosy okrutnie. Moje także nie oparły się tej chemii więc z roku na rok otaczam moje skarby coraz większą opieką.
Jaką? O tym właśnie dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć 🙂
Kosmetyki i nawilżanie!
To jest najważniejsze i bez tego nie ma ładnego włosa. Jeśli tak jak ja – myjecie głowę codziennie – po prostu musicie zainwestować w porządny szampon i odżywkę. Na rynku jest tego od groma i wcale niełatwo wybrać. Ale jest kilka perełek 🙂
Na pewno możecie odpuścić sobie cały ten asortyment dostępny na półkach sklepowych w hipermarketach ….. Tak wiem …. szampon za 10 zł. kusi – mnie także. Ale po pierwsze większość z nich to czysta chemia, a po drugie – testuje się je na tych biednych małpkach i króliczkach – a dla mnie to jest zwyczajnie straszne i ręki do tego przykładać nie zamierzam.
Gdyby nie moje obrzydzenie do testowania na zwierzakach – pewnie skusiłabym się na Fructis – szczególnie tę nową serię BIO. Włosom robią dobrze, spełniają swoje zadanie w 100% i nie zawierają tych wszystkich dziwnych substancji, które tylko otaczają włos zamiast go naprawdę nawilżyć i odżywić. No ale …….. małpki, króliczki …… za każdym razem kiedy sięgam po produkty Loreala mam przed oczami ten filmik 🙁
Alternatywa?
Mam dwie ulubione marki.
Po pierwsze Kevin Murphy! Mój absolutny numer jeden i póki co nie uświadczyłam na rynku niczego lepszego. Naturalne składy, piękne zapachy i zbawienne działanie na włosy. Na codzień seria fioletowa HYDRATE.ME (koło 100 zł. za szampon i koło 100 za odżywkę), po wakacjach seria niebieska REPAIR.ME (bardzo mocno odżywia i trochę obciąża – koło 130 zł. za butelkę produktu). Drogo? W sumie to nie wiem bo niewielka butelka Kevina wystarcza na długo. Nie wierzyłam w to początkowo ale tego naprawdę wystarczy kropelka na raz. Szampon pieni się idealnie. Odżywka rozprowadza się świetnie. Efekty są w zasadzie po pierwszym umyciu. A ich kokosowe produkty z solą morską do układania fal …….. obłęd!!!!!
Po drugie – grecka marka Korres. Moje odkrycie tych wakacji. Hair Sunflower and Mountain tea po prostu rozwala system. Pachnie cudownie i odżywia włosy aż za bardzo. Odżywka przypomina bardziej krem – dla moich włosów była troszeczkę za ciężka ale jeśli Wasze są suche lub zniszczone – baaaardzo polecam! Szampon w iperfumy.pl kosztuje 59 zł., odżywka też koło 60 zł. Aplikacja podobnie jak u Murphiego – oszczędna. Świetnie się pieni i rozprowadza. Miałam te produkty na Majorce i wierzcie mi – słońce nie było mi straszne! No i Korres to marka jak najbardziej naturalna – czerpiąca inspirację z homeopatii!
Układanie!
Dziwicie się? JA też się dziwiłam trzy tygodnie temu. Ci z Was, którzy śledzą moje InstaStories wiedzą, że jakiś czas temu padła mi suszarka. Dla mnie to coś w rodzaju tragedii bo moje włosy zwyczajnie MUSZĄ zostać wyprostowane na szczotce. Naturalnie, na mokro – niby się odrobinę kręcą. Ale jak ich nie nawinę na szczotę, to po wyschnięciu przypominają bardziej pióra niż kręcone loczki. Dlatego co rano układam. I kiedy pewnego dnia suszarka bez ostrzeżenia odmówiła posłuszeństwa ………. nie było zabawnie.
Przez jakiś czas używałam zapasowej suszarki turystycznej ale jej moc szybko mnie przekonała do zakupu nowej maszyny.
Miałam dwa priorytety – siła suszenia i rozmiar. Często wyjeżdżamy i nie chce wozić ze sobą wielkiej suszary. Poza tym jak się codziennie tym macha to waga sprzętu też zaczyna być istotna. Ach! No i jeszcze silnik. Bo wiecie – okazuje się, że mi te suszarki padają w zasadzie co rok i zazwyczaj ma to związek z tym właśnie elementem.
O takich kwestiach jak jonizacja, dyfuzor i inne dodatki kompletnie nie myślałam. I tak trafiłam (nie ukrywam, ze za namową koleżanki) na suszarkę Babyliss Pro Digital Compact. Najpierw mnie cofnęło ……. przyznam, ze kwota koło 450 zł. za suszarkę jest duża! Przekonało mnie jedno – ten sprzęt wytrzyma o wiele dłużej niż rok!
Zobaczymy, pomyślałam. Ale wiecie co? Ta maszyna robi różnicę, której nawet nie oczekiwałam!
Suszarka jest mała i niepozorna. Ma długi kabel co sobie bardzo cenię bo niejednokrotnie już w hotelu nie mieliśmy gniazdka w łazience i musiałam kombinować. Ma moc 2100 watów – ale to nie jest w dzisiejszych czasach jakiś rarytas – tak mi się przynajmniej wydawało. Moja poprzednia miała chyba moc większą …. ale!!!!! No właśnie – kiedy włączyłam tę – myślałam, ze siła suszenia oberwie mi głowę 🙂 Poważnie!!!! Pisząc teraz posta doczytałam sobie, że ta maszyna wydmuchuje powietrze z prędkością 208 km/h! Zatem jeśli macie długie włosy – to naprawdę skraca czas suszenia.
Wyglądem mnie szczerze mówiąc nie powaliła. Biała, czarne przyciski. Za to aż 4 ! Bo mamy tu dwie prędkości nawiewu i dwie temperatury. No i coś co jest mega super turbo ekstra! Ta suszarka potrafi suszyć zupełnie zimnym powietrzem i nie wymaga to stałego przytrzymywania jakiegoś specjalnego przycisku. Zapytacie co w tym takiego szczególnego? Zimne powietrze zamyka łuski włosa. Tak jak spłukanie głowy po myciu zimną wodą – tylko kto to robi, skoro to raczej mało przyjemne?
Dlaczego ta suszarka jest tak naprawdę droższa? Tutaj główną rolę odgrywa jej silnik! w Babyliss Pro Digital Compact zastosowano silnik cyfrowy, który jest wydajniejszy i ma zdecydowanie dłuższą żywotność. Ma suszyć nawet do 10 tys. godzin dłużej niż taki zwyczajny!!!!! Czyli jest szansa, że za rok nie będę musiała biec po nową 🙂
Ale do brzegu!
Czemu piszę o suszarce skoro miało być o pielęgnacji włosów? Bo od dwóch tygodni mam fryzurę, jaka do tej pory zdarzała mi się tylko po wyjściu od fryzjera. Same wiecie! Nigdy nie umiemy sobie tak elegancko wyciągnąć włosów na szczotce. I one nigdy nie są takie gładkie!!! A u mnie od trzech tygodni są!
Okazuje się, że siła suszenia, ta magiczna jonizacja i to zimne powietrze (na koniec studzę włosy) robią robotę. Zauważyłam to już przy pierwszym użyciu – łuski włosów idealnie się zamknęły! Nie miałam takiego specyficznego sianka, żadne końcówki się nie wymykały. Idealnie jak na szczotce. I nie tylko ja to zauważyłam! Już nie wspomnę oczywiście o czasie układania fryzury. Długie włosy mojej córki wysuszyłyśmy błyskawicznie!
Raz na jakiś czas – natłuszczaj!
Tak, wiem …… nie zabrzmi to jakoś super zachęcająco ale wiecie co jest najlepszą odżywką do włosów? Majonez!!!! Naprawdę 🙂 W Stanach nawet fryzjerki z niego korzystają jak do salonu przychodzi kobieta z bardzo zniszczonymi włosami 😉
Ale nie – ja nie jestem w stanie wsmarować majonezu we włosy zatem od czasu do czasu je traktuję olejem! Zapach zdecydowanie bardziej przyjemny. Dla bardziej wytrwałych polecam zabiegi olejowania – ja na nie nie mam nigdy wystarczającej determinacji więc zwyczajnie nakładam olej i zawijam w ręcznik na 20 minut, po czym spłukuję i myję włosy.
Tylko uwaga!!!! Nie każdy włos każdy olej lubi. A przekonałam się o tym osobiście 🙂
Łuski włosa – w zależności od kondycji – albo są zwarte, albo rozchylone na boki w różnym stopniu. Stopień rozchylenia łusek nazywamy porowatością. Różne oleje mają różne cząsteczki i trzeba je dostosować do naszych włosów. To trochę jak układanka puzzle – elementy po prostu muszą pasować, żeby powstał obrazek!
Jakie mamy włosy?
- te w dobrej kondycji, mają ściśle przylegające do siebie łuski – to włosy NISKOPOROWATE
- takie, których łuski są nieznacznie rozchylone to włosy ŚREDNIOPOROWATE
- bardzo zniszczone mają łuski mocno odstające i są to włosy WYSOKOPOROWATE.
Żeby domowym sposobem sprawdzić jakie są nasze włosy – potrzebna jest nam szklanka wody i nasz włos. Po umieszczeniu w szklance, czekamy około 5 minut i sprawdzamy jak bardzo „utonął”. Im bardziej – tym wyższa porowatość. Jeśli zatem po 5 minutach znajduje się na dnie szklanki – oznacza to, że łuski są bardzo rozchylone i piją dużo wody. Jeśli pływa na powierzchni – zamknięte łuski nie pozwalają mu chłonąć cieczy – jest niskoporowaty.
Od razu nadmienię, że sama testu nie robiłam 🙂 Po prostu kiedy wszyscy zachwycali się tym jaki to cudowny jest dla włosów olej kokosowy – ja miałam po nim po prostu tragedię na głowie. Oczywiście pierwszą myślą było to, że nie mogę zwyczajnie nakładać żadnych olejków ale później koleżanka poleciła mi olejek z malin i okazało się, iż to strzał w 10! To mnie skłoniło do zgłębienia tematu:)
Jaki olej do jakich włosów?
Nie będę się tutaj wdawać w budowę cząsteczek olejów bo chyba nie o to chodzi:) Z grubsza chodzi o to, że włosy niskoporowate potrzebują oleju, które nie będzie wnikał w ich głąb a tylko pokryje je jak filtr. Z kolei włosy wysokoporowate – potrzebują oleju, który „wejdzie” do środka.
OLEJOWA ŚCIĄGA:
- do niskoporowatek: oleje – kokosowy, palmowy, babassu, lniany, rycynowy, słonecznikowy lub masła – shea, kakaowe, mango, cupuacu.
- do średnioporowatych włosów: oleje – rycynowy, słonecznikowy, z kiełków pszenicy, lniany, jojoba, z pestek dyni.
- do wysokoporowatek: oleje – z orzechów laskowych, konopny, z pestek winogron, z pestek moreli, z pestek śliwki, z pestek brzoskwini, ze słodkich migdałów, z orzechów arachidowych, z pestek wiśni, avocado, lniany, z orzechów włoskich, słonecznikowy, z krokosza barwierskiego, z pachnotki, z wiesiołka, z pestek dyni, acai, z amarantusa, baobabu, z czarnuszki siewnej, z jeżyny, z kiełków pszenicy, kukurydziany ,z lnianki siewnej, komosy, makowy, z nasion czarnej maliny, z nasion czarnej porzeczki, z nasion czerwonej maliny, z nasion jabłka, z nasion truskawki, z nasion ogórecznika lekarskiego, z pestek arbuza, z zielonej kawy, sojowy,
W sklepach macie naprawdę bardzo duży wybór olejków więc jak już będziecie wiedziały, który Wam zrobi dobrze – polecam spróbować. Naprawdę warto – choćby w takiej formie jaką ja stosuję. A jeśli macie czas i ochotę – możecie poczytać sobie o tym jak wykonać tradycyjny zabieg olejowania.
NA KONIEC JESZCZE JEDNO …..
Last but not least ……. pamiętajcie także, że o kondycji Waszych włosów decydują także czynniki wewnętrzne. Hormony, nadwaga, niedowaga, anemia …. to wszystko ma kolosalne znaczenie. Zatem poza świetną suszarką, dobrym szamponem i odpowiednio dobranym olejkiem – warto też zadbać o to co znajduje się na naszych talerzach. Zdrowe odżywianie, bogate w witaminy i mikroelementy oraz nawodnienie organizmu także może sprawić, że nasze włosy będą w lepszej kondycji. Bo zdrowa w środku – jesteś zdrowsza na zewnątrz. Pamiętaj o tym 🙂