Kiedy myślę sobie o narzędziu, które jest najważniejsze w mojej pracy – zarówno dla Klientów jak też w przypadku bloga – jest to zdecydowanie i niepodważalnie telefon. A w zasadzie smartfon. Z dobrym aparatem, z silną baterią i zapewniający mi bycie online przez cały czas. Bo przecież ja uwielbiam dzielić się z Wami wszystkim tym co tu poznajemy i czego doświadczamy. Pokazywać Wam Majorkę taką, jaką widzimy ją my – pełną magii oraz przepięknych krajobrazów. Trochę boho …… odbijającą się w ciepłych światełkach kokosowych świeczników.
Każdy kto mnie chociaż odrobinę zna – wie, że od wielu już lat jestem zaciekłą zwolenniczką i psychofanką produktów z nadgryzionym jabłkiem. W domu pełnię funkcję etatowego gadżeciarza – muszę mieć zawsze najnowszy model kompa i oczywiście najnowszy aparat telefoniczny. I wierzcie mi ……. Potrafię te zakupy tak bardzo zracjonalizować, że poczucie „musze to mieć bo jest mi bardzo potrzebne” – udziela się zarówno Miśkowi jak i Zuzannie. Zresztą oni akurat za każdym razem przejmują w spadku starszy egzemplarz, więc w kwestii zakupów zawsze mam pełne wsparcie (szkoda, że ta zależność nie przenosi się na nowe sukienki).
Na najnowszego iphone’a cieszyłam się jednak wyjątkowo – wiedziałam już przecież, że się przeprowadzimy i bardzo zależało mi na mega fotach. Wyobrażałam sobie jak będę Wam pokazywać wschody i zachody majorkańskiego słońca, grę świateł na wodzie i oczywiście …….. świeczniki 🙂 Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że mega wypaśny aparat z pierdyliardem megapikseli (dla którego zakupiłam telefon za prawie 5k PLN) nie potrafi zrobić wymarzonego zdjęcia?!?!?!
Ejjj … no jak to tak? Jak mam pokazać magię Majorki po zmroku skoro na zdjęciu widać tylko zmrok?
Po przyjeździe tutaj – do rozczarowania fotograficznymi możliwościami mojego XS – doszedł jeszcze jeden problem. Aby móc pracować i na bieżąco pokazywać Wam wyspę – potrzebuję mieć miejscową kartę SIM. Jednocześnie nie bardzo mogę zrezygnować z polskiej karty, bo przecież ciągle i wciąż prowadzę tam biznes. W większości nowoczesnych aparatów nie jest to oczywiście żaden kłopot, ale w iphonie jednak tak. Dwie karty? Zapomnij kobieto …… Chcesz mieć necik? Kup sobie drugi telefon!
No to kupiłam!
A skoro mam takiego rolls royce’a to postanowiłam tym razem zwrócić uwagę na aspekt finansowy i to nim kierowałam się tak naprawdę przy wyborze.
Rozważałam różne opcje …… kusił mnie mocno Huawei ze względu na tryb nocnych zdjęć, o którym słyszałam już prawie legendy. No ale jego cena zdecydowanie nie należy do niskich – poza tym te ostatnie rewelacje i wypowiedzenie umowy softowej przez Google nie brzmią zachęcająco. Ostatecznie – za namową koleżanki – trafiłam kochani na Motorolę One Vision. Markę znam (kto nie miał lub nie marzył o składanej Motce z klapką?!?!?!), kolor prześliczny (no co? Ważny aspekt – pasuje mi do koloru wody) i cena – 1299 zł.
Nic tylko brać. W końcu to ma być „dodatkowy” telefon.
Tyle tylko ….. że ten „dodatkowy”…. zdaje się mojego royce’a bić na głowę!!!!
I do tego pięknie się mieni w majorkańskim słońcu <3
Potrzebujesz latarki? Potrząśnij!
Po prostu musze o tym napisać, bo to niby nic a jednak przenosi użytkowanie telefonu na wyższy poziom. Najlepiej zrozumieją mnie posiadacze psów, którzy po zmroku szukają kup w trawie i gorączkowo starają się włączyć latarkę wystarczająco szybko. Wyjątkiem jest tutaj mój mąż, który wycwanił się do tego stopnia, że latarkę w telefonie włącza ZANIM WYJDZIE Z DOMU 🙂
Mądrala, prawda?
Motorola pokazuje, że da się inaczej. Gesty Moto pozwalają włączyć latarkę czy aparat fotograficzny na zablokowanym telefonie – bez szukania jakichkolwiek przycisków. Dwukrotne potrząśnięcie – pyk – latarka się świeci. Chcecie wyłączyć – potrząsacie ponownie.
Chcecie zrobić sobie zdjęcie? Też nie musicie niczego odblokowywać ani nawet dotykać 😉 Sami zobaczcie jak to działa!
A skoro już jesteśmy przy zdjęciach …..
Na etapie zakupu Motoroli One Vision poczytałam trochę o jej możliwościach w tym zakresie. Umówmy się – cudów nie oczekiwałam. No ale w necie pojawiły się już pierwsze recenzje i były naprawdę dobre. Postanowiłam się zatem nowym aparatem pobawić. Nie wiem jak to było, ale pierwsze zdjęcie Motorolą zrobiłam po ciemku. One Vision posiada bowiem coś – czego iphone nie ma, a co tak bardzo mnie pociągało w Huawei- tryb nocnych zdjęć.
Efekty? Sami zobaczcie:
Na dole zdjęcie Motoroli One Vision ….. na górze mój XS …… w sumie nawet nie wiem jak to skomentować 😉
Kiedy zobaczyłam te dwa zdjęcia byłam w ciężkim szoku. Jak to jest możliwe? Po zmroku jednak da się zrobić piękne foto! I to wcale nie aparatem za miliony monet!!!! Czyli może jednak jest nadzieja dla moich magicznych lampionów?!?!?!?!?!?!?!
Po lewej XS – po prawej One Vision, na dole ….. One Vision 😉
Oczywiście zaczęłam bawić się dalej ….. jakkolwiek durne Wam się to nie wydaje – przez jakiś tydzień łaziłam z dwoma telefonami i cykałam zdjęcia: raz jednym, raz drugim. A kiedy już znudziły mi się porównania – poszłam głębiej.
Odkrywam powoli funkcje takie jak kolor spotowy czy ruchome zdjęcie. Bawię się ustawieniami, nagrywam filmiki i każdego dnia coraz bardziej jestem zszokowana tym – jak dobrym telefonem jest One Vision. Oczywiście …. Po kilku latach z IOSem – miewam drobne wpadki w użytkowaniu telefonu na androidzie (ja się kompletnie na tym nie znam, ale ktoś mi podkreślił, że tutaj mamy do czynienia z czystym androidem co podobno ma mega znaczenie). Jednak gdybym miała wymienić jakieś istotne minusy tego drugiego systemu względem pierwszego – chyba nie bardzo bym umiała. In plus jest z całą pewnością fakt, że Motorola bardzo zadbała o bezpieczeństwo danych – One Vision posiada comiesięczną aktualizację zabezpieczeń. Dla mnie jako blogerki jest to bardzo istotna kwestia i dla Was też być powinna – szczególnie w obliczu tego co ostatnio dzieje się na rynku telecomów.
Dlaczego w ogóle o tym piszę?
Oczywiście zaraz posypią się komentarze, że coś tutaj reklamuję. I tak kochani – REKLAMUJĘ ZDECYDOWANIE – zdrowy rozsądek, którego mi czasami braknie – szczególnie w przypadku marki, do której mam słabość od lat. Ostatecznie bowiem kiedy siadam z moimi dwoma telefonami – iphonem za prawie 5 tysięcy złotych i Motorolą One Vision za 1300 zł – nie dostrzegam powodów, dla którego ich ceny są tak krańcowo różne. Coraz częściej łapię się na tym, że to właśnie Motka jest urządzeniem, które jako pierwsze wyciągam z torebki nagrywając nowe Stories czy robiąc selfie. A w końcu XSa kupiłam głównie ze względu na mega aparat.
Jaki z tego wniosek? Motorola One Vision kocha Majorkę i ta miłość jest odwzajemniona 😉
A tak poważnie – jeśli rozważacie zakup telefonu za sensowne pieniądze z bardzo sensownymi parametrami to z czystym sumieniem polecam Wam One Vision. To dzięki niej od kilku tygodni pokazuję Wam przepiękne pocztówki z mojej kochanej wyspy i zapewne dzięki niej zobaczycie ze mną niebawem jakiś spektakularny wschód słońca.
Póki co – mam dla Was piękny zachód 😉